
Były sobie dziewczynki…
Jak w wielu bajkach tak i w tej były sobie dziewczynki. Każda mieszkała za jakąś górką. Wiele lat temu, gdy było im bardzo smutno trafiły do wspólnego lasu. Na pewnej polanie pod promieniami słońca w dzień, w poświacie księżyca w nocy, opowiadały o swoich smutkach. Las był wielki i bogaty, rosło tu wiele roślin, a niektóre były lecznicze.
Wspólne spacery zaprowadziły dziewczynki na polanę, na której rosły przedziwnej urody kwiatki. Dziewczynki z przechylonymi główkami uważnie patrzyły jak kwiatki mienią się w letnim słońcu kolorami tęczy. Ze zdumieniem stwierdziły, że tęczowe roślinki patrzą zachęcająco mrugając kolorowymi kropkami jakby puszczały oczka do świeżo przybyłych. Pachniało na łączce niczym w ulu, słodko i cudownie. Powietrze było jakby naelektryzowane czymś nieziemsko wspaniałym, nie wiedziały co to, ale czuły, że to coś na wskroś dobrego. Spojrzały po sobie i zgodnie położyły się na kwiecistej łączce. Leżały sobie cichutko, oddychając głęboko i z każdym oddechem czuły, że wraca im radość, którą kiedyś utraciły. I tak każdego słonecznego dnia, a trzeba ci wiedzieć, że wszystkie dni tego lata były słoneczne, koleżanki zgodnie udawały się na cudowną łączkę i rosły po prostu, wdychając słodkie powietrze, sycąc oczy kolorami tęczy i pijąc wodę ze strumyka. Jadły niewiele, spały na ziemi wśród drzew i zadowalały się tym, co im ziemia dała. Odżyły, urosły i poczuły nowy pęd do życia. Wróciły więc każda za swoją górkę i każda poszła swoją drogą.
Ale, gdy rok mijał przychodziła tęsknota i znów się spotykały, co by w wielkim lesie do życia siły czerpać. I tak minęło kilka lat… Potem zabrano im las. – Co robić bez lasu? – biadały dziewczynki bezradnie zerkając dokoła. – Znajdźmy sobie inny – zawołała najzaradniejsza z nich. Kilka dziewczynek zostało, reszta się rozpierzchła wracając tam skąd przyszły. Te co zostały z Zaradną, postanowiły co roku na leśne kuracje przybywać… Zaradna wzięła się do roboty i znalazła kawałek lasku u znajomego Niedźwiedzia. Niedźwiedź, jak Niedźwiedź obejście miał cudne, bo dbał nadzwyczajnie o kwiaty. Pieścił, podlewał, przycinał z miłością leśny ogródek i ścieżkę nad wodę. Ta woda specjalnej jest godna uwagi, bo nie tylko była czysta i piękna, ale miała tę nadzwyczajną moc, co kwiatki tęczowe na straconej łączce. Dziewczynki wyczuły tę moc wody wielką i zgodnie, i razem, gdy tylko świt powstał, gęsiego z górki do wody zbiegały. Płynęły spokojnie ładując baterie; od wody, powietrza i słońca jasnego. Wieczorem ognisko je grzało przyjazne, czerwienią i żółcią świecące, i tańce tam były, i śmichy i chichy, i przyjaźń zakwitła na łące.
Mruczenie Niedźwiedzia im tylko leciutko sielankę tę piękną mąciło, lecz gdy się skupiały na leśnych odczuciach znów było pięknie i miło.
Tym czasem Zaradna za górką swą cudną spotkała Nową dziewczynkę. Ta Nowa, ciut inna, ciekawość wzbudziła, czas razem spędzały aż minęła zima. Gdy wiosna mijała i zbliżało się coroczne dziewczynek spotkanie Zaradna Nową zaprosiła do Niedźwiedziego Lasu. Nowa dziewczynka zaprzyjaźniła się ze wszystkimi dziewczynkami i tylko Niedźwiedzia troszkę się bała i nieswojo się czuła, gdy śmiał się i warczał przychodząc czasami. Rok później znów razem do wody skakały, po lesie chodziły i głośno się śmiały. Lecz coś im uwierać zaczęło leciutko i myśl przyszła nagła, ze lasek czas zmienić, bo Niedźwiedź zbrzydł deczko, bo długo tu były i szukać zaczęły gdzie indziej ostoi.
Czas płynął już każdej za górką właściwą, myślami się biły gdzie lasek następny. Znalazły. Był piękny, wesoły, przyjazny. Zaradnej nikt jednak o zdanie nie spytał. List poszedł do wszystkich od trzech Współgórkowych. Gdy gołąb listowy do Nowej przyleciał stwierdziła – cóż, trudno, gdzie one tam ja – i zaraz odpowiedź twierdzącą wysłała. Tym czasem Zaradna – za drogo – stwierdziła – mnie nie stać na lasy piękniejsze. Starczała nam łąka, jagody i woda, nie będę przepłacać, bo szkoda. – Czy jedziesz ? – do Nowej rzuciła pytanie, a Nowa zgodziła się przecież, bo nawet jej w głowie nie powstał ten pomysł by rozłam w tak pięknej był grupie. Są razem – myślała – od lat nie wiem jakich, czy ważne jest miejsce i czas? Być razem ze sobą, czuć wiatry we włosach i hasać na łąkach kwiecistych. Iść razem ze sobą do lasu nad wodę, wystawiać do słonka swe ciała wciąż młode. Tu nagle dysonans i Nowa w rozterce. Zaradna czy Reszta podzieli jej serce?
Zaradnej jest przykro, że bez niej podjęły tak ważną decyzję i nie po jej myśli. Dziewczynki też lekka nawiedza niepewność, bo w końcu Zaradną szanują i lubią, wiec chciały jej sumkę dołożyć, by mogła nie licząc na koszty być z nimi jak zawsze. Tu Nowa wtrąciła – zarobić jej dajmy, bo jest honorowa pomocy nie przyjmie. I znowu gołębia pokoju wysłały, lecz Zaradna nieugięcie wciąż smutna się czuje, bo przecież powinny wziąć pod uwagę jej stan i przebytą drogę. I teraz, gdy nawet by z tonu spuściły, to ona już nie chce, bo nie są jej miłe. I nie wiem jak tamtym, lecz Nowej jest smutno, bo czuje się dziwnie i nie wie co zrobić. Zaradną wciąż lubi, dziewczynki rozumie i chciałaby wszystkim choć trochę dogodzić. Tym czasem Zaradna wciąż Nowej unika, przestała przychodzić, rozmawiać, świat dzielić. Bo czasu już nie ma, pracować zaczęła. Odeszła od reszty, bo inny wgląd mają, od Nowej, bo nie poszła za nią? I jak tu pogodzić pragnienia, potrzeby, kto komu ulegać by musiał, by zgoda wciąż była, by zdrowie wciąż czerpać z wspólnego na łące leżenia? Co słonko dziś powie na takie przypadki? Co niebo i księżyc lipcowy? Czy przyjaźń to była, czy można tak łatwo rozminąć się w lasku sosnowym?
Ta bajka niebajka na temat jest jakiś, bo zawsze tak bywa z bajkami. Na koniec niech cytat przemówi poważny, dziewczynkom da wgląd w to zdarzenie:
”Niejeden przyjaciel nadal byłby dobrym przyjacielem, gdyby się go pozostawiło w domu.
Niejeden obcy zostaje dobrym przyjacielem, ponieważ przebywało się z nim wśród pustkowi.
Dopiero doświadczenie może wykazać, kto jest prawdziwym towarzyszem.”
[Hans-Otto Meissner]