Chleb nasz powszedni
„Mało nas, mało nas do pieczenia chleba. Jeszcze nam, jeszcze nam Danusi potrzeba.” Czy kojarzysz tę piosenkę? Kiedyś, dawno temu, w przedszkolu albo szkole podstawowej dzieciaki śpiewały to razem dobierając do swego kółeczka kolejne osoby.Dużo rzeczy wtedy śpiewaliśmy razem, czasem nie rozumiejąc dobrze treści, stąd częste przekręcenia. Może masz jakieś przykłady?
Wracając jednak do wspomnianej piosenki. Dawno, dawno temu był taki zwyczaj szczególnie na wsiach, że sporo rzeczy robiło się wspólnie, np. darcie pierza, przędzenie wełny, no i pieczenie chleba. Być może stąd to piosenkowe zaproszenie. Gdy byłam małą dziewczynką pamiętam jak tata przynosił smaczny chleb i nazywał go „chlebkiem od zajączka”. Był to chleb pieczony przez moja babcię. Mieszkała w małej wiosce, której już dzisiaj nie ma. Było tam zaledwie kilka gospodarstw. Gospodynie piekły chleb po kolei i dzieliły się nim z resztą rodzin. Babcia szczyciła się tym, że jej chleb był najlepszy. Miała jakiś mały sekret podnoszący jakość jej produktu. Prawdopodobnie dodawała do chleba gotowanych ziemniaków, ale nie wiem czy to z tego powodu był taki wyjątkowy. Gdy babcia żyła nie interesowałam się pieczeniem chleba i nie podpytałam. Niestety, teraz już na to za późno.
Potem przyszły takie czasy, że nikomu nawet nie wpadło do głowy żeby piec w domu chleb. Gremialnie jadaliśmy kupione pieczywo. W komunie tak naprawdę chleb był w miarę naturalny. Jednak w dobie kapitalizmu i przyłączenia do Europy na etykietkach zaczęły pojawiać się dziwne składniki, których w chlebie być nie powinno. Obniżyło to bardzo jakość i zdrowotność tego podstawowego produktu. Od niedawna przyszła moda na powrót tradycyjnego pieczywa. I chwała kobietom i niektórym mężczyznom, którzy zadają sobie trud żeby dla swojej rodziny upiec zdrowy chlebek. Zachęcam cię do dołączenia do tej grupy domowych piekarzy. To wbrew pozorom i mniemaniom nie jest wcale takie trudne. Może najtrudniejsze jest zdobycie dobrego zakwasu. Chociaż myślę, że nawet chlebek na drożdżach piekarskich jest lepszy od tego naszpikowanego polepszaczami, które niczego nie polepszają, a wręcz przeciwnie. Ostrzegam jednak, że jak się rodzinka przyzwyczai do dobrego i zdrowego chlebka to ten sklepowy przestaje smakować, a smak wyczula się tak, że po prostu czujemy tę całą chemię.
Pierwszy przepis z zakwasem dostałam od koleżanki Krysi. Jest to bogaty chlebek zwany w moim kajeciku jako „chlebek Krysi”. Myślę, że mogę przytoczyć go w tym miejscu, a potem sukcesywnie będę opowiadać jak samodzielnie zdobywałam doświadczenie modyfikujac różne przepisy i szukając tego najlepszego. Więc przepis na mój pierwszy chlebek wygląda tak:
- 1 kg mąki tortowej
- o.5 kg mąki pełnoziarnistej
- 2 łyżki soli
- 1 szklanka otrąb pszennych
- 2 szklanki pestek ( słonecznik, sezam, siemię lniane)
- zakwas
- 1.5 l. wody
Wymieszać suche składniki, oprócz pestek. Dodać zakwas i wodę. Wymieszać. Odjąć pół litra ciasta na zakwas. Dodać pestki. Można dodać 2 łyżki miodu i żurawinę. Ja właśnie taki z żurawiną lubię najbardziej. Ciasto rozłożyć do trzech blaszek i odstawić do wyrośnięcia na jakieś 8 godzin. Piec w 180 st.C 1 godzinę. Posmarować olejem i dopiec jeszcze 15 min. Potem zostawić w półotwartym piekarniku na pół godziny. Po wyjęciu z blaszek lekko zwilżyć skórkę wodą i przykryć chleb ściereczką. Potem już pozostaje tylko delektować się i chwalić własnym wyrobem. Bochenek na zdjęciu był upieczony w garnku rzymskim dlatego ma taki kształt niezbyt typowy.
Jest to metoda wykorzystania ciasta na zakwas, ponoć dość prymitywna, ale całkiem skuteczna. Skąd wiem, że to nie jest zbyt fachowe? Ano od pani Ani, która piecze najlepsze chleby i bułeczki na świecie, ale niestety przepisu nie otrzymałam. Za to trochę instrukcji tak. Pani Ania prowadzi bardzo klimatyczny pensjonat nazwany Stara Szkoła. W tym pensjonacie corocznie organizuję swoje vedicowe warsztaty. Serwowanym przez nią jedzeniem delektujemy się wszyscy i nie ma końca okrzykom zachwytu i ukontentowania przy stołach. Poranny zapach pieczonego pieczywa powoduje zwiększona pracę ślinianek i pogłębiony oddech.Więc pani Ania poinformowała zainteresowane towarzystwo, że zakwas powinien się składać tylko z wody i żytniej mąki 2000, że trzeba go dokarmiać i można z niego robić różne chleby. Zostaliśmy lekko przeszkoleni i niektórzy z nas zaczęli wypiek prawdziwego chleba, bo zostaliśmy też wyposażeni w słoiczki z zakwasem. Od tamtej pory eksperymentuję, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. To pewnie dlatego, że nigdy nie umiem trzymać się przepisu i zawsze coś zakombinuję. W związku z tym mam kilka własnych przepisów i podzielę się nimi wkrótce. A tym czasem smacznego :)