Jestem
Świt. Cisza. Jakby zawieszenie wszystkiego. Spokój. O świcie zawsze odczuwam wdzięczność. To najlepsza pora na obcowanie z Bogiem i bycie ze sobą. Wszystko śpi, ale takim lekkim snem, przed przebudzeniem. Takiego stanu doświadczam tylko tu, na Zielonym Wzgórzu. Zyskałam zupełnie inną jakość świtu. Słowom trudno oddać wrażenie tego stanu. To jak zawieszenie w przestrzeni czasu i serca, jak zatrzymanie w zachwyceniu, pochwycenie ulotności . Chwila codziennego powstawania świata. Jestem w centrum, w spokoju, w błogości, w ciszy. Zanim wstanie świat, ja jestem.
Pod stopami rześkość rosy, szorstkość ziemi… Czuję jej oddech, moc, stałość. Wszystko śpi, a ja jestem. Jestem tu, w moim miejscu na ziemi. Tu kwitną moje kwiaty, stoi mój dom, a przy nim moja ławeczka. Siadam i patrzę i oczy sycę pięknem natury.
Wiosną złożyłam w tej ziemi małe nasiona i stał się cud stworzenia. Teraz, w pełni lata grządki zarosły, ścieżki zarosły. Wszystko rośnie i dojrzewa. Oregano kwitnie, Dynia opanowała grządki i ścieżki i wyszła z ogrodu korzystając ze szpary pod płotem. Cukinie szaleją, ogórki panoszą się już między truskawkami i poziomkami. Czerwienieją pomidory, jarmuż uroczo się ufryzował, kapusta potworzyła wielkie głowy, buraki pęcznieją dumnie. Reszta roślinnego towarzystwa buja i szaleje, a ja patrzę i się dziwię. A! A słoneczniki chcą przerosnąć stodołę.
Czyż są większe cuda na świecie niż wzrost i rozwój? Niż piękno i barwny przepych kwiatów? Niż zapach kwitnącej maciejki i lawendy? Niż spojrzenie z miłością? Niż wschód słońca i to trwanie od wieków, ten cykl niezmienny? Zachwyt wieczny i bycie w nim?
Czuję, że jestem w każdym oddechu, spojrzeniu, dotyku, smaku i zapachu lata, w oczach mojego mężczyzny, w swoim sercu, w planie Boga. Ja jestem.
Świat się zatrzymał przed wybuchem dnia. Jestem w błogiej chwili.