Magia…
Byłam tu i tam, przeżyłam to i owo. Na warsztatowym, niedawnym spotkaniu padło wiele pytań, ale jedno było wyjątkowe: Co dla ciebie jest magią? Koleżanka odpowiedziała, że miłość. Ma rację, ale jednak mi do głowy wpadło coś innego. Przypomniałam sobie, jak kilka lat temu przeniosłam się w czasie. Było to w Silnej Nowej, wczesnym rankiem, gdy oprócz nas nie było żywego ducha. Otoczone starym lasem jezioro przykrywały mgły tworząc baśniowy krajobraz. I właśnie w tym jeziorze o wdzięcznej nazwie Chłop, odbywał się rytuał oczyszczenia i całkowitej integracji z naturą. Płynęłam w bardzo zimnej wodzie, zupełnie nago i byłam tylko ja i ten świat, całkiem niewspółczesny… Czułam, że jestem w innym czasie i przestrzeni. Byłam dziką kobietą kąpiącą się rankiem w jedynym możliwym miejscu. Woda otulała mnie i podtrzymywała, a w splocie słonecznym zapłonął ogień dający ciepło. Cywilizacja znikła. Byłam JA, woda, mgła, las i szare niebo. Powolny, leniwy ruch, spokojny oddech, cisza, pieszczota wody i wszechogarniające ciepło.To była magia…
Potem było chodzenie po ogniu. Tu doświadczyłam magii ognia. Noc, wielkie ognisko, śpiew i oswajanie potężnego żywiołu. Rytuały mające na celu znalezienie wewnętrznego spokoju i zgody na ten bliski kontakt. Mieniący się czerwienią dywanik z żaru i my czekający na swoją kolej przejścia. „Krocz, krocz, krocz, krocz przez węgielków mnóstwo. Wesoło, wesoło, wesoło, wesoło, strach to jest oszustwo.” Kroczyliśmy, przechodziliśmy, zrobiliśmy coś, co może wydawać się niemożliwe. Okazuje się, że wszystko jest możliwe przy odpowiednim przygotowaniu i nastawieniu umysłu. Myślałam, że chociaż zagrzeję zmarznięte nagie stopy, ale gdzie tam. Żar odczułam jak letni delikatny puch. To była magia.
Magii doświadczamy w kontakcie z naturą. Tylko trzeba widzieć, słyszeć, czuć. Zatrzymać się i być tu i teraz. Magia objawia się w magicznych miejscach. Takie miejsce opisałam tutaj.
W tym magicznym miejscu byłam wczoraj znów i znów niezwykłe przeżycia. Patrzę w nisko już świecące słońce, mrużę oczy i widzę spektakl na niebie. Kolorowe światło migocze kilkoma promieniami, a w środku mandala niczym kula ognia mruga do mnie porozumiewawczo i życzliwie. Obok świetliste postacie niby aniołowie czy przewodnicy. Wzruszenie napełniło oczy łzami. Nie mogę oderwać wzroku. Spływa na mnie ciepło i blask.
Kamienny krąg niezmiennie promienieje mocą. Mogę tak stać i stać, być i być, chłonąć, doświadczać, czuć. To zawsze wywołuje wzruszenie i świadomość magii. No i ten niesamowity dźwięk szamańskiego bębna. Daje spokój i jednocześnie przenosi w całkiem inny wymiar bycia.
Do tego Basine konie i psy… To też jest magia. Biegają, ale co jakiś czas szukają kontaktu przytulając się do człowieka, wystawiając pyski do pogłaskania. Idą przed nami, ale oglądają się, czekają i towarzyszą nam.
Magia jest również tam, gdzie postawiliśmy mały magiczny domek. Nie wiem jakim cudem powstał, nie wiem jakim cudem mój El przysposobił tę ziemię dla nas. Nie wiem jakim cudem poprzenosił ciężkie kamienie i poukładał tam, gdzie czuł, że leżeć muszą. To też była magia. Mam też magiczne marzenie, aby na skrawku skopanej ziemi posadzić roślinki, które magicznie urosną zmieniając się w czerwone pomidory i rzodkiewki, w zielone główki sałaty i cienkie trawki szczypioru. Ogłoszę cud, gdy na tej ziemi zobaczę duże żółte dynie, cukinie, kabaczki i marchewki. Czyż to nie magia, gdy z małego suchego ziarenka powstają soczyste, kolorowe rośliny? A kwiaty i motyle?
No i wracam do magii miłości. Tak, moja koleżanka ze spotkania miała rację – miłość jest magią, a właściwie powiedziałabym, że miłość tworzy magię, bo wszystko, co okraszamy miłością rośnie i pięknieje. Wszystko jest magią. Życie jest magią. Dostrzegajmy to, a magia będzie nam towarzyszyć.