Moje myśli krążą wokół ulotności chwili
Niedziela rano. Ona czyta fascynującą książkę. On wchodzi do pokoju. Ona – chodź przeczytam ci coś ciekawego. On – dużo tego? Ona – trzy strony. On – nie, teraz nie mogę, za dużo, jestem zajęty. On idzie sobie, ona zostaje i jest jej przykro. Nowe myśli, które przyszły do niej, zastąpiły te poprzednie. Poczuła ucisk w okolicy gardła. Znikła chęć podzielenia się. Odłożyła książkę i zajęła się czymś bardziej praktycznym. On po chwili wraca. – O, wstałaś – stwierdził zdziwiony. Myślałem, że poleżymy razem i poczytasz mi. Ona – już mi się nie chce.
Z pozoru nic się nie stało, w końcu to kulturalna wymiana zdań. Nie pokłócili się nie dali sobie po mordzie, o co kruszyć kopie. O chwilę – odpowiadam – o chwilę. Umknęła, a mogła być piękna. Zwyciężyły powinności i obowiązki zaplanowane na świąteczny dzień, bo w tygodniu nie ma czasu.
– Pobądź ze mną, chcę ci coś powiedzieć.
– Nie mam czasu kochanie.
– Mamo, zobacz – woła rozentuzjazmowane dziecko.
– Nie teraz skarbie, potem, teraz nie mam czasu, teraz jestem zajęta.
– Przytul się do mnie – mówi mąż.
– Potem, teraz sprzątam, przytulimy się jak skończę.
Nie teraz, potem, za chwilę, jutro… To znaczy nigdy. Owszem może będzie jeszcze przytulanie, będą rozmowy, ale te odrzucone, odłożone, nigdy już nie będą miały miejsca. Te chwile już minęły. Entuzjazm dziecka pękł jak przekłuty balonik. Niewypowiedziana myśl zatrzymała się na poziomie gardła. Żadnej chwili nie odłożysz na potem. Ona przepada w momencie odrzucenia. Potem już będzie co innego. A bywa, że potem już nic nie ma. Szczególnie dziś to sobie dotkliwie uświadamiamy wspominając tych, którzy odeszli. Przypomina mi się dawno temu przeczytana książka. Nie pamiętam tytułu, ale jedna scena, właściwie kluczowa, utkwiła w mojej pamięci. Mąż głównej bohaterki wyjeżdża i chce kochać się z nią teraz, przed wyjazdem. Ona ze śmiechem go zbywa i obiecuje, że będą się kochać jak on wróci. Nie wrócił, zginął w wypadku. Ten niebyły seks nie daje jej spokoju, teraz pragnie go bardzo…
1 listopada ładnie grają w radiu wspominając tych, którzy odeszli. Usłyszany fragment bardzo pasuje do moich dzisiejszych myśli.”Lubię starych ludzi, bo są jak mgła.” To fakt, oni dzisiaj są, a jutro już może ich nie być. Możesz nie zdążyć ich o coś zapytać. Możesz nie zdążyć powiedzieć, że kochasz. Znajdź chwilę dla starych rodziców, dziadków. Znajdź czas dla swego partnera. Wysłuchaj swego dziecka. Nie pędź, zatrzymaj się. Bądź. Kochaj, a nawet śpiesz się kochać, jak w swoim wierszu prosi ks. Twardowski. Zazwyczaj słyszymy tylko pierwsze wersy. Są już trochę oklepane. Spójrz na cały tekst. Jest niezwykle mądry.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego
Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno
Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
Tak naprawdę nikt z nas nie wie co będzie potem. Może potem nie będzie. Wykorzystujmy więc chwile. Bądźmy obecni. Najważniejsze jest TERAZ.