
Moje rymy, nie rymy…
Moje szuflady są pełne wierszy. Różnych wierszy, białych i rymowanych, krótkich i dłuższych. Pełnych tęsknoty, radości i spełnienia, ale też pełnych bólu i niemocy. Pisałam od zawsze w godzinach emocji i pod ich wpływem. Są więc niewątpliwie emocjonalnym wyznaniem. dlatego leżą schowane. Mój blog jednak woła o nie, więc wyciągam. Czasami z oporem, z zawstydzeniem, z niepewnością. Zastanawiam się czy to dobry pomysł pokazać siebie od tej najdelikatniejszej strony.
Nie wiem, a jednak to robię. Więc wygląda na to, że mam w sobie deko odwagi i ekshibicjonizmu. Tylko skąd mi się to nagle wzięło? Czy pójdzie w kierunku pokazania tych najbardziej trudnych emocji? Nie są to wiersze profesjonalne, nie szlifuję ich. Pisząc, często nocą, po ciemku, na małych karteluszkach, nie myślę o formie i doborze odpowiednich słów. Piszę prosto z emocjonalnego serca i dla mnie są od razu całe i zupełne, bez możliwości poprawki. Powstają samoistnie jako gotowe twory wychodzące z głębi duszy. Są jak moje dzieci, a kto chciałby poprawiać dzieci? Dzieci dla matki są doskonałe, chociaż inni mogą sobie o nich myśleć co chcą, byle ich nie krzywdzili.
Do L
Noc nie jest straszna
gdy mam ciebie
jej bezdenna ciemność
nie wchłonie mnie
Gwiazdy wiszą nisko
a księżyc jak łysy pan
uchyla kapelusza
Zimny powiew wiatru
orzeźwia mnie
ciemne drzewa
kołyszą mnie
a ty mnie kochaj
Ranek
Wczorajszą noc zmyłam
choć chciałam by była
niezapomniana
by w nas żyła
Spleceni uściskiem
żądni wrażeń
zadowoleni
idziemy razem