Strona główna»W życiu

Noc kona o świcie #1

Noc kona o świcie, gdy wynurzają się kontury rzeczy.
Wychodzą z szarości zarysy człowieka.
Wszystko przestaje być umowne, przychodzi świt.
Zaczyna się zwykły dzień, bez tajemnic cienia…

Już jest wiosna, przyszła nagle i niespodziewanie. Temperatura za oknem zaskoczyła mnie – 20 stopni na plus, kto by pomyślał, jeszcze wczoraj była jesienna pogoda, a dzisiaj świeci słońce i wieje letni wiatr. Zamiast wyjść na spacer siedzę przy komputerze, bo mi się rosół gotuje. To taka dobra zupa, bo jak już wszystko włożę, to zamykam  garnek pokrywką, zmniejszam ogień i daję mu czas, żeby się sobie gotował. Wtedy rosół daje czas mi i mogę robić co chcę, mogę nawet  wspiąć się na wysokie krzesło.

Wiem, że nie zaczyna się zdania od więc – więc o czym to dzisiaj będzie? O nocy, a może nocach nawet. Nie wiem czy to dobry temat na słoneczny dzień, ale co mi tam, od jakiegoś czasu nie przejmuję się poprawnością. Przypomniało mi się, że będąc dzieckiem wpadłam w nałóg czytania. Chodziłam z książką wszędzie i kiedy tylko mogłam odpływałam w świat moich bohaterów. Wtedy zaczęły się pierwsze nieprzespane noce. Zapalone górne światło przeszkadzało młodszej siostrze spać i czasami kilka razy było zgaszane przez rodziców. W końcu czytanie przenosiło się pod kołdrę i tam przy latarce prowadziłam moją małą konspirację. Gdy jako nastolatka czytałam „Przeminęło z wiatrem” trzy dni nie wychodziłam z łóżka. Wiem, że stałam się strasznym nałogowcem przynoszącym z biblioteki siatki książek i wydającym wszystkie pieniądze w księgarni. Książki kradły mi noce. Potem przystopowałam, bo dorosłe obowiązki mnie dopadły. Noce upomniały się o mnie znów, gdy przyszedł na świat mój młodszy syn nieśpiący po nocach, ale to trwało krótko, pół roku jakieś.

DSC01151

Najbardziej dokuczyły mi noce bezsenne, przyszły z powodu choroby i wtedy przyniosły ze sobą nie tylko niewyspanie, ale też dużo nocnych wierszy. Zapisywałam na małych karteczkach rymy przychodzące do głowy. Od razu były gotowe, pojawiały się i wymagały tylko utrwalenia. Nie poprawiałam ich, nie szlifowałam żeby lepiej wyglądały. Były moimi wentylami bezpieczeństwa, potem chowałam je do szuflady i tam przez wiele lat czekały. Myślę, że dojrzałam do tego, żeby je wyjąć i pokazać – to też jestem ja, tylko inna trochę. Nocnym, raczej smutnym wierszom poświęcę inny tekst.

Jeśli komuś jest źle, z jakiegokolwiek powodu, to niech pisze. Niech przelewa swoje emocje na papier, który przecież wszystko zniesie. Wiersz, proza, rysunek są bardzo użyteczne. Do tego jeszcze opowiadanie, które można napisać o sobie w pamiętniku, ale można też opowiedzieć komuś życzliwemu i zaufanemu. Opowiadanie to pierwszy etap w leczeniu duszy. To, co jest wypowiedziane, zostaje uwolnione i dzięki temu ciężar, który nosimy w sobie wydaje się lżejszy. Najpiękniej jest wtedy, gdy jesteśmy w pełni sobą.

21.03.2014
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus