Pasłeś kozy?
Dziadek chwycił mnie za ucho i groźnie zapytał – pasłaś kozy? – Nie – odpowiedziałam z lękiem. – To trzeba było paść. Gdy złapał mnie za ucho następnym razem, bogatsza o doświadczenie szybko odpowiedziałam, że pasłam. – To trzeba było nie paść – odpowiedział dziadek i znów mi wykręcił ucho.
Pewnie, że to była taka zabawa. Może dla mojego dziadka czy innych dorosłych śmieszna nawet, ale dla mnie kilkuletniej nieśmiałej dziewczynki była niezrozumiała. Za to teraz widzę wydźwięk tej zabawy może na wyrost. Czasami w życiu tak jest, że cokolwiek zrobimy, cokolwiek powiemy, to i tak źle. Czyżby mój dziadek chciał mnie przed tym przestrzec? Nie wiem, teraz już go nie zapytam, bo umarł jak miałam 14 lat. Jedno wiem, ta zabawa wywoływała we mnie napięcie. Było i śmiesznie i strasznie.
Wychowywanie nas przez rodzinę, szkołę, religię czy społeczeństwo często wytwarza napięcie. Tym bardziej jeśli byliśmy wychowywani w poczuciu obowiązków i gdy ciągle słyszeliśmy co powinniśmy robić, a czego nie powinniśmy. Ile to razy słyszeliśmy sprzeczne komunikaty. – Nie możesz być taki dobry, bo jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą dupę! – Nie możesz być taki zły, bo pójdziesz do piekła! – Nie len się weź się do roboty. Bez pracy nie ma kołaczy. – Nie pracuj tyle, odpocznij, bo się zaharujesz. Pracujemy – źle, odpoczywamy też źle. Zawsze coś… Żeby tylko nie być szczęśliwym.
Stwierdzenie, że nie robimy tego co powinniśmy przewija się przez całe nasze życie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jak już nikt nam tego nie mówi, sami to sobie mówimy. Ten głos krytyki, a czasem i potępienia został nam wszczepiony w żmudnym procesie wychowawczym. Sami siebie potem krytykujemy, poganiamy, karcimy, przezywamy. Gdzieś kiedyś ktoś zasiał w nas zgniłe ziarno niezadowolenia, narzekania, potępiania. Bywa, że emanujemy tym na zewnątrz, ale częściej dokuczamy sami sobie. Matka żyje tylko dla dzieci i poświęca się, bo powinna. Żona dogadza mężowi kosztem wolnego czasu, bo powinna. Sprzątamy, pracujemy, bo powinniśmy, bo tak wypada.
To przekonanie o powinnościach wobec innych, wobec kraju, wobec religii to istna plaga. Dopóki się jej nie pozbędziemy, nie będziemy mogli w pełni zaistnieć. Trzeba się pozbyć poczucia powinności, bo ono tworzy w nas podział. Jedna część nas chce zrobić coś dla siebie, chce pożyć, chce się cieszyć i być szczęśliwa, a druga mówi nie możesz, bo musisz, bo powinieneś… Jeśli słuchamy pierwszej, druga nas przywołuje do porządku. Żyjemy więc stale w poczuciu konfliktu. Tak nie może być, bo przegapimy życie. W takiej sytuacji nie da rady w pełni się cieszyć.
Gdy już sobie uświadomimy te i inne rzeczy, wypada coś z tym zrobić. Niełatwo jest pozbyć się ot tak starych przekonań, ale to nie znaczy że nic nie można z nimi zrobić. Podstawowa rzecz to złapać balans. Wiadomo, że żadne skrajności nie są warte tego, żeby się ich trzymać. Zastanówmy się więc co faktycznie jest jakąś naszą powinnością i zobaczmy czy nie mogło by być naszym chceniem. Jeśli sprzątasz w mieszkaniu to nie dlatego, że tak powinna się zachowywać dobra pani domu, ale dlatego, że chcesz, bo lubisz jak jest czysto. Poza tym możesz nie chcieć, bo masz chęć poczytać i wtedy daj sobie spokój. Posprzątasz jak będzie ci się chciało. A poza tym kto powiedział, że zawsze musi być idealnie czysto? To tylko banalny przykład, a w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby nie być ofiarą. Można zacząć od zmiany słownika. Zamiast muszę, czy powinienem, mów – chcę, pragnę. Mów, że ty jesteś tak samo ważny, ważna jak inni. a dla siebie jesteś najważniejszy (a). masz jedno życie i wykorzystaj je. Zrób coś dobrego dla siebie, zrób coś od czego poczujesz się lepiej. Szanuj siebie i kochaj, a wtedy inni też będą cię szanować i kochać.
Jeśli jesteś „chłopcem do bicia” to na własne życzenie. Zawsze możesz coś zmienić w swoim życiu. Pamiętaj jednak, że zmiana zawsze zaczyna się od środka. Ona musi się dokonać w tobie. Nie możesz zmienić swojego męża, żony, rodzica czy dziecka. Bywa, że nie możesz tez zmienić jakiejś sytuacji. Możesz jednak zmienić swój stosunek do nich i do niej. No i w końcu co to za różnica czy paśliśmy kozy czy nie. W końcu to nasza sprawa i nikomu nic do tego. Pasłam? Dobrze! Nie pasłam? Też dobrze.