Powrót do korzeni #1
Płaczę, nie mogę powstrzymać się od płaczu. Mój miły jest przestraszony, jemu płacz źle się kojarzy, a ja płacząc cieszę się, bo chyba dotarłam do takiego pokładu siebie, o którym zapomniałam. Moi przodkowie wywodzą się ze wsi. Gdy byłam mała jeździłam do dziadków na wakacje. Opisałam to jakiś czas we wspomnieniowym artykule: Łąka i takie tam wspomnienia. To były zawsze wspaniałe wakacje, ale do rzeczy, teraz chcę napisać o tym, co się wydarzyło kilka dni temu w czasie nowiu, zrównania dnia z nocą i częściowego zaćmienia słońca. Czy te okoliczności miały jakiś wpływ? Myślę, że tak, bo właśnie tego dnia „przypadkiem” trafiłam na tekst Moniki Burzyńskiej o tym wyjątkowym dniu i jej medytację siania marzeń.
Mam marzenie – pomyślałam – chcę, żeby się spełniło – zrobię tę medytację. Położyłam się wygodnie i zaczęłam słuchać.
W pewnym momencie trzeba było zwrócić się o wsparcie do swoich przodków. Kochałam swoich dziadków, spędzałam z nimi wakacyjny i świąteczny czas i często ich wspominam. Pamiętam, że nie rozumiałam dlaczego babcia mówi, że przyszli Niemcy i wyzwolili ich od Ruskich … Jako dziecko lubiłam historię i nie zdawałam sobie sprawy, że jest zafałszowana. Słuchałam więc babci z przymrużeniem oka, bo uważałam, że w szkole nauczyciele wiedzą lepiej. Dziadek uchodził we wsi za wykształconego. Pisał pięknym, kaligraficznym, pochyłym pismem, czytał gazety i starał się być na czasie z potrzebnymi mu wiadomościami. Przychodzili do niego ludzie z prośbami o napisanie podania, czy odwołania i on to robił z powagą i namaszczeniem. Dzieci musiały wtedy być cicho i nie biegać po kuchni, żeby mu nie przeszkadzać.
Dziadkowie mówili, że pochodzą od szlachty herbowej i że całe Wojsławy należały kiedyś do ich przodków, a dopiero później to wielkie gospodarstwo podzielono na małe. Słuchałam tego z przymrużeniem oka, bo w socjalizmie to przecież nie miało znaczenia. Liczyło się wykształcenie, a ja się uczyłam pilnie i zwłaszcza historię „znałam”. O tak, wydawało mi się, że wiem lepiej, bo w szkole mówili…Mój boże jak bardzo żałuję, że nie wypytałam ich o szczegóły, że nie rozmawiałam z nimi o tym jak naprawdę było. Dziadek zmarł jak miałam 15 lat, za młoda byłam, za głupia… Została babcia, ale nasze bycie ograniczało się do teraźniejszych czysto praktycznych spraw.
W momencie jak usłyszałam o moich przodkach w medytacji, zjeżyłam się nieco i pomyślałam, ze oni w żaden sposób nie mogą mi pomóc. Przez wiele lat mojego życia nie było ich przy mnie…
No i teraz płaczę, płaczę jak bóbr, bo uświadomiłam sobie, że byli, są i będą. Moi przodkowie związani byli z ziemią, uprawiali ją od wieków tak, jak ich przodkowie, Aż przyszła nowoczesność, która zaczęła wszystko psuć. Nam się zdawało, że buduje się lepsze jutro, że to dobrze. Nakładano nam do głów socjalistyczne „mądrości”. Stara, prawdziwa, pierwotna mądrość zaczęła uchodzić za przesądy. Młodzi uważali się za mądrzejszych, odsunęli się od tradycji swoich przodków. Przyszła nowa cywilizacja. Teraz okazało się jaka. Wyeksploatowano i zatruto ziemię. Spaskudzono jedzenie, zabrukowano i zaasfaltowano co się dało. Świat stał się betonowy. Wycinają i niszczą lasy. Trwa dewastacja Ziemi.
Nawet ludzie przestali być sobą, bo dążą do jakichś wymyślonych ideałów sztucznego piękna. Wszystko zrobiło się szklane, metalowe, betonowe, plastikowe, sztuczne. Smog elektromagnetyczny, zatrute jedzenie, wszechobecna chemizacja życia wywołują epidemie różnych chorób. Źle się w tym czuję i moim marzeniem jest wyrwać się z tego. Wiele już zrobiłam w tym kierunku, ale największe wyzwanie przede mną. Chcę się wynieść tam, gdzie jeszcze widać horyzont, gdzie można oddychać pełną piersią, gdzie śpiewają ptaki. Chcę mieć swoje warzywa i owoce. Takie jest moje marzenie. Dlaczego prychnęłam na myśl o moich niewykształconych przodkach? Przecież właśnie, że od nich najwięcej mogę się nauczyć. To w nich była ta pierwotna wielka mądrość, nie wyuczona, nie teoretyczna, ale praktyczna i przydatna. To oni mogą mnie nauczyć, jak żyć w zgodzie z naturą, to babcia mogłaby mnie nauczyć jak uprawiać ogród, jak robić masło i wiele jeszcze innych rzeczy. To dziadek rozcierał kłosy na swojej spracowanej dłoni i pokazywał mi jak wygląda żyto, pszenica, owies… Tak, chcę wrócić do moich korzeni, które ze wsi są. Chcę poczuć wsparcie moich przodków i już je czuje. Poczułam je jak grom z jasnego nieba właśnie w czasie tej wspomnianej medytacji. Jestem poruszona ogromnie, moje emocje są duże, nie wszystkie jeszcze umiem nazwać, ale cieszę się, że je czuję. Cieszę się, że zaczęły złazić ze mnie ponakładane przez lata warstwy oddzielające mnie od korzeni. Wiem, że zaczął się dla mnie ważny proces oczyszczenia i powrotu. Powrotu do domu.
Tak, do domu z klepiskiem z gliny. Już wiem dlaczego ostatnio tak rzucają mi się na oczy różne ekologiczne projekty. Na FB linki do naturalnie uprawianych ogrodów, naturalnie budowanych domów drewnianych lub ze słomy i gliny. Już mi się krystalizuje to czego naprawdę pragnę i wierzę, że moi przodkowie są ze mną i będą mnie wspierać. Czuję ich moc w sobie.
Jestem wdzięczna Monice, że poruszyła we mnie te ważne struny, że pomogła mi zerwać z siebie to co nie moje. Czasami potrzebujemy jakiegoś bodźca, który odkryje przed nami prawdę o nas. Szukajmy więc i doświadczajmy. Bądźmy otwarci na nowe, ale nie zamykajmy się na stare.
Ps. Chciałam jak zwykle okrasić tekst swoimi zdjęciami. Okazało się, że takich historycznych mam niewiele. Kiedyś fotografowano się od święta Najczęściej na weselach i na pogrzebach. Niewiele z tych zdjęć zostało. Na zamieszczonych powyżej rodzina po kądzieli. Zdjęć rodziny po mieczu mam więcej, ale to temat na następne wspomnienie. Przy medytacji Moniki pojawili mi się przodkowie mojej mamy, więc o nich dzisiaj pisałam. Na głównym zdjęciu u góry – ślub wujka Kazika – brata mojej mamy. Siedzi sobie pośrodku ze świeżą żoną – ciocią Wandą. U góry od lewej – dziadek, mama, tata. Siedzą – mama cioci Wandy, nowożeńcy i babcia Czesia. Na najstarszym zdjęciu rozpoznają tylko moją prababcię Elżbietę – stoi przy młodej parze ubrana na ciemno. Babcia Czesia z lewej. Na zdjęciu legitymacyjnym też babcia Czesia.