Prowincja pełna gwiazd. Prowincja pełna szeptów.
Już dawno nie przeczytałam żadnej powieści, chociaż czytam nieustannie i na warsztacie mam zawsze kilka ciekawych pozycji. Jednak niedawno zainteresowała mnie pewna powieściopisarka. O Katarzynie Enerlich usłyszałam od mojej mamy. Któregoś dnia pokazała mi jej książkę pt. „Prowincja pełna gwiazd” i powiedziała – zajrzyj, ta kobieta pisze o dekupażu, może cię to zainteresuje…
Wzięłam, zajrzałam sceptycznie, bo naprawdę nie mam czasu na powieści… Zaczęłam czytać i wsiąkłam kompletnie. Wcale nie z powodu dekupażu, który też robię, ale z powodu domu. Zarówno autorka jak i bohaterka „Prowincji” spełniły swoje marzenie o domu na wsi. Drewnianym domu – dodam. To jak żyje i to do czego dąży bohaterka i autorka tego cyklu jest mi tak bliskie, że jak oddawałam mamie książkę powiedziałam, że ta książka jest o mnie, a właściwie o tym co bym chciała…
No tak, to absolutnie moje klimaty. To życie blisko natury w drewnianym domu z własnym ogrodem i sadem. To te polne drogi, które chcę przemierzać. To duża kuchnia, która jest sercem domu i w której powstają zdrowe posiłki. To wspaniali ludzie, których chciałabym gościć. To warsztaty we własnej przestrzeni, a ta przestrzeń rozległa jest i szeroka aż po horyzont.
O tak, Katarzyna Enerlich obudziła moje lekko uśpione marzenia. Wiem, uświadomiłam sobie czego chcę czytając „Prowincję pełną gwiazd”, bo ją dostałam jako pierwszą. Potem była”Prowincja pełna szeptów”. Między jedną a drugą coś się wydarzyło, nie przeczytałam, bo bibliotekarka mojej mamy nie dba o kolejność zdarzeń. Zostawiłam moją bohaterkę jako mężatkę na własnych włościach, a potem zastałam ją jako wdowę w depresji. Ciekawy wątek o stracie i o tym jak sobie radzić, a szczególnie o tym co mogą zrobić przyjaciele w obliczu takiego nieszczęścia. Często nie wiemy jak się zachować, co powiedzieć, żeby nie urazić kruchych uczuć. Okazuje się, że warto być odważnym i upartym w pomocnym działaniu. Obserwowałam jak moja bohaterka przeżywa żałobę, jak się podnosi i odradza.
Szepty nawiązują do charakterystycznych dla prowincji podlaskiej i mazurskiej – Szeptuch – kobiet zajmujących się uzdrawianiem. Naturalne terapie, zioła i uzdrawiające właściwości natury to też temat mi bliski. Tym bardziej chłonęłam wszystko, bo było piękne, ciepłe i przyjazne. Czytałam, czytałam i lały się te słowa wprost w moje serce. Dawały ukojenie i budziły marzenia. Moja prowincja szeptała coraz głośniej, aż poszłam za jej zewem.