Siła sugestii #1
To, co usłyszymy od lekarza jest ważniejsze niż skład chemiczny leku, który nam przepisze. Jeśli lekarz autorytatywnie powie pacjentowi, że nie ma szansy na wyzdrowienie, to tak się najczęściej dzieje. Pacjent traci nadzieję i jego stan się pogarsza. Doświadczyłam tego parę miesięcy temu na własnej skórze.
Od jakiegoś czasu bolało mnie biodro. Ból był taki dość dziwny i niestały. Pojawiał się i znikał. Dało się żyć, ale jednak nie do końca komfortowo. Poszłam do lekarza rodzinnego. – W którym miejscu panią boli, na zewnątrz czy w pachwinie? – zapytała lekarka. – Na zewnątrz – odpowiedziałam. – E, to nic takiego. Gdyby bolało w pachwinie to byłby poważny problem. Ucieszyłam się, że nie mam poważnego problemu i poszłam sobie.
Za jakiś czas zaczęło boleć w pachwinie. No cóż, przyznam się, że zasugerowana przez lekarkę stwierdziłam, że mam poważny problem. Poszłam jeszcze raz i tym razem dostałam skierowanie do ortopedy. Tu nie będę opowiadała jak trudno było się do niego dostać, bo to inna historia. Zrobiłam RTG bioder. Pan doktor popatrzył, głową pokiwał i ze znawstwem oraz pewnością siebie oznajmił, że mam dysplazję biodrową i zwyrodnienie bioder. Mówił o tym obrazowo pokazując na zdjęciu różne anomalia. Trochę mnie zatkało, ale jeszcze zapytałam jakie są rokowania. – Endoprotezy – usłyszałam beznamiętną odpowiedź. – Czy mogę coś zrobić, żeby sobie pomóc i jakoś opóźnić ten proces?- zapytałam jeszcze z nadzieją, że przede mną wyzwanie, z którym sobie poradzę. – Nie, nic nie może pani zrobić. Ten proces będzie postępował niezależnie od pani – odpowiedział beznamiętnie lekarz. – Proszę się położyć na kozetce. Machnął moją nogą i się zdziwił. – Ma pani duży zakres ruchu. – No, bo ja jestem sprawna. – Sprawna, tylko chodzić nie może – odpowiedział z przekąsem i usiadł za biurkiem. – Co więc pan proponuje? – zapytałam ze ściśniętym już gardłem. – Proszę się oszczędzać. Mogę też zrobić zastrzyki z kwasu hialurynowego w stawy biodrowe, ale to niewiele da. Nagryzmolił na karteczce jakąś nazwę.
Wstałam i ledwo wyszłam. Ból biodra spotęgował się niesłychanie. Mocno utykając, ledwo doszłam do domu. Oczy pełne łez i beznadzieja opanowały cały mój zdrowy rozsądek. Myślałam o tym na okrągło. Dostałam wyrok. Jakim cudem, co się stało, dlaczego? Jeszcze niedawno tańczyłam, ćwiczyłam, chodziłam po górach i uwielbiałam długie, szybkie spacery, a teraz endoprotezy? Co z pracą, co z mieszkaniem na trzecim pietrze i schodami w mieszkaniu? Co to znaczy się oszczędzać?
Gdy minął szok zaczęłam myśleć. Pomyślałam więc, że na pewno coś można zrobić. Uświadomiłam sobie, że może już nie będę kręcić biodrami w tańcu brzucha, ale na pewno muszę się ruszać. Kupiłam stacjonarny rowerek co by stawy bez obciążenia pracować mogły. Umysł nastawiłam na produkcję mazi stawowej. Codziennie ćwiczyłam na piłce i tańczyłam w łóżku na leżąco. Przy dobrej muzyce można to świetnie robić. Nawet nie podejrzewałam, że wyginanie się na leżąco jest takie fajne. Ograniczyłam chodzenie po schodach, bo to było najtrudniejsze. Zakupy robili moi chłopcy. Pomału zaczęłam się przyzwyczajać do myśli, że będę kaleką, ale wesołą. Przede wszystkim odłożyłam, na nie wiadomo kiedy, wymianę własnych bioder na sztuczne. A za iniekcję w biodro też podziękowałam.
Gdy już się w miarę poukładałam zaczęła mnie boleć stopa. Z początku myślałam, że przejdzie. Smarowałam, masowałam i nic. Pomagało na krótko. Teraz naprawdę zrobiłam się kulawa. No cóż, znów do rodzinnego lekarza. Zwlekałam, bo nie lubię, ale w końcu poszłam. Moja pani lekarz pesymistką jest tak samo wielką jak pan ortopeda. Co do nogi to nie wiedziała, więc znów dostałam skierowanie do ortopedy, a co do bioder to zapytała. Odpowiedziałam jak wyżej. Miałam ze sobą zdjęcie. Włożyła je do komputera i obejrzała ze znawstwem. O, faktycznie, zwyrodnienia, a tu osteofity… Pokiwała głową ze współczuciem. – Może się pani o grupę inwalidzką starać. Z ćwiczeniami to trzeba ostrożnie. Żadnych rotacji, bo osteofit się oberwie i będzie bieda. Rowerek? Nie wiem, trzeba by się specjalisty poradzić. Rehabilitacja? O, z tym to bardzo ostrożnie, bo można zaszkodzić sobie… Była pełna, chyba prawdziwej, troski. Byłam już trochę zahartowana na złe wiadomości, więc się przejęłam, ale nie tak bardzo. Zaczęłam jednak bardziej uważać przy ćwiczeniach i zrezygnowałam z rotacji.
Hm, mam skierowanie, ale nie mam ochoty na tego samego pana. Poszłam zapisać się do innego. Zapisali mnie na za dwa miesiące. Czekać? Nie. Przypomniałam sobie, że kiedyś znałam takiego fajnego lekarza, który był chirurgiem, zrobił specjalizację z ortopedii, a nawet robił masaże. Znalazłam. Pracuje w szpitalu co prawda, ale przyjmuje tylko prywatnie. Na wizytę trzeba było poczekać tydzień.
Spojrzał na mnie! Naprawdę, patrzył mi w oczy, gdy ze mną rozmawiał. Poczułam się swobodniej. Powiedziałam, że boli mnie biodro i stopa. Najpierw dokładnie mnie zbadał. Potem obejrzał zdjęcie bioder. – Nic złego tu nie widzę. – Jak to? A zwyrodnienie bioder? A dysplazja? Patrzyłam na niego i na zdjęcie i nie wiedziałam co o tym myśleć. Kwestionowałam sposób podejścia poprzedniego ortopedy, ale nie diagnozę. Wydawało mi się, że zdjęcie to jest coś tak konkretnego, że każdy lekarz zobaczy to samo. Okazało się,że nie. – Panie doktorze, czy pan nie widzi na tym zdjęciu, że mam dysplazję? – Jest niewielka, ale nie ma co się tym przejmować. Zawsze była i chyba nie przeszkadzała? – No, nie… – A zwyrodnienie? – pytam z niedowierzaniem – Proszę pani, wszystko wygląda stosownie do pani wieku, a ruchomość stawów jest bardzo dobra. – No tak, to dobra wiadomość, ale w takim razie dlaczego boli mnie biodro? – Ból biodra może mieć wiele przyczyn. Człowiek to nie tylko stawy, ale też mięśnie, powięzi,więzadła . W pani przypadku jest to zespół mięśniowo powięziowy. Poza tym dochodzi kwestia stóp i odcinka lędźwiowo krzyżowego kręgosłupa. Tu usłyszałam dość długi wywód, którego nie potrafię powtórzyć, ale zrozumiałam. Ortopeda zalecił wkładki ortopedyczne, ćwiczenia i fizykoterapię. Dostałam trzy kartki z zestawami ćwiczeń, dostałam instrukcję, którą pojęłam w lot, bo w końcu sama tak samo myślę i wiem jak ważny jest ruch.
– A czy mogę robić rotacje? – Jak najbardziej. Proszę się rozciągać. Może pani ćwiczyć jogę. Rowerek? Bardzo dobry pomysł.
Dobrze nam się rozmawiało. rozumieliśmy się w lot. Pan doktor powiedział, że chciałby żeby wszyscy pacjenci mieli takie podejście jak ja, a ja mu powiedziałam, że chciałabym żeby wszyscy lekarze mieli takie podejście jak on. Wystarczyło dwie wizyty.
I cóż mogę teraz powiedzieć? Jest dobrze. Będzie lepiej. Wnioski w następnym wpisie…