Vedic Art w Starej Szkole
Mówiąc prosto – cudnie było. Jednak to byłoby za mało, gdybym poprzestała na takim lapidarnym komentarzu, więc się rozgadam trochę i zdjęć kilka zapodam.
Od czego by tu zacząć? Aha, Stara Szkoła jest najlepszym miejscem jakie mogłam znaleźć na moje warsztaty. Wszyscy czują się tam jak mile widziani goście. Tabliczka przy wejściu i uśmiechy gospodarzy mówią – tu jest twoje miejsce na te kilka dni, tu będziesz czuł się wspaniale. Pewnie, ze najważniejszy jest sam warsztat i ludzie, którzy go tworzą, ale miejsce i gospodarze też w pewnym sensie biorą udział w całym przedsięwzięciu.
Zaczęliśmy o 14 -tej lekkim posiłkiem, który się okazał właściwie obiadem. Coś tam z indyka z borowikami, niestety zapomniałam te wykwintną nazwę… Stół, przy którym zasiadaliśmy zawsze nas zachwycał. Rozmaitością różności i eleganckim wyglądem. Posiłki celebrowaliśmy pomału rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem. Potem malowanie inspirowane vedyjskimi zasadami budziło kreatywność i pokazywało jak sztuka przekłada się na życie. Uczyliśmy się wierzyć we własne siły i mądrość. Przekonaliśmy się, że wiemy, umiemy i możemy być szczęśliwi.
Pod spodem śniadanie pachnące świeżym chlebem i bułeczkami autorstwa pani Ani.
Jeszcze przepyszne jajka gotowane w kąpieli wodnej…
Pogoda nam sprzyjała i tylko pierwszego dnia lekko popadało, żeby tradycji stało się zadość, ale potem cztery dni cudownego, późno letniego słońca. Pod spodem zdjęcia z porannego spaceru.
Dzisiaj, chwilę po dwunastej, pomyślałam, że czas sprawdzić pocztę. Patrzę, a tu mail od Honoraty. Zaskoczyła mnie pisząc piękny tekst o warsztatach. O! Jaki wspaniały materiał na bloga! Zadzwoniłam, podziękowałam i zapytałam czy mogę opublikować. Mogę, więc cytuję. Ja przecież tak tego bym nie dała rady napisać.
„Witam Cię, Słoneczna Danusiu.
Śpieszę, żeby podzielić się wrażeniami z pobytu na warsztacie Vedic Art. Piękny, kolorowy, niezwykle wartościowy czas, jaki spędziłam w towarzystwie wspaniałych osób jest nie do przecenienia. Wartości, które wyniosłam z tego spotkania są ponadczasowe. Jadąc na ten warsztat chciałam się choć trochę przygotować, ale o zasadach Vedic Art. nie mogłam nic konkretnego znaleźć. Jechałam więc z wielką ciekawością i niecierpliwością, jak to będzie. A w czasie trwania warsztatu okazało się, że zasady jako niespodzianki przychodziły jedna za drugą. Każda miała głęboki, życiowy sens wybiegający daleko w przyszłość naszego istnienia. Spodziewałam się, że będzie fajnie, ale już po raz kolejny przekonałam się, że fajnie przekłada się na rewelacyjnie. Swoją, Danusiu osobą ubogacasz cały świat wokół siebie i sięgasz jeszcze dalej, aby inni mogli z Twojej cudnej energii zaczerpnąć, jednocześnie dając tę energię w postaci uwagi Tobie. Bardzo się cieszę, że mogłam poznać Kasię Stambuldzys, Kasię Kaczmarek i jej męża. Spokój i wyciszenie, relaks a jednocześnie wspaniała praca nad sobą, która ma wymierny efekt w postaci obrazów – to wszystko pozostanie w mych wspomnieniach jako cudny czas, spędzony z cudnymi ludźmi. Na kolejny stopień piszę się z radością.
Dziękuję
Pozdrawiam i ściskam serdecznie – Honorata
A oto niektóre obrazy Honoraty:
Chwilę później zadzwoniła do mnie Kasia, żeby powiedzieć, że zawiesiła wszystkie swoje obrazy w mieszkaniu i kilka razy powiedziała, że jest szczęśliwa. Jej szczęście i zadowolenie udzieliło mi się, bo i jak tu nie być szczęśliwym jeśli się słyszy takie piękne słowa i bijący z nich entuzjazm. – Kasiu, zapisz te swoje wrażenia póki są świeże i mocne – poprosiłam i chwilę potem na mojej skrzynce mailowej mogłam przeczytać co następuje:
„Danusiu, bardzo dziękuję Tobie za przepiękne warsztaty. Dzisiaj rozpakowałam obrazy, które namalowałam i poczułam, że mają w sobie tak dużo pozytywnej energii. Zawierają słoneczne i ciepłe wrześniowe dni, czyste jezioro, trochę deszczu, gwiazdy nocą przy ognisku. Są pełne niesamowitej życzliwości gospodarzy „Starej Szkoły”, naszych zachwytów nad bardzo dobrą kuchnią i urokiem tego miejsca. Są w nich nasze rozmowy; te głębokie i te zwyczajne. Jest w nich dziecięca radość tworzenia, niesamowite kolory, przekraczanie swoich granic, uczenie się patrzenia na wszystko trochę inaczej niż do tej pory.
A przede wszystkim przypominają mi o Twojej miłości, wolności i uwadze jakie dawałaś nam w obfitości na tym plenerze.To wszystko przewinęło mi się przed oczami gdy spojrzałam na te obrazy. I wiedziałam, że żaden z nich nie wyląduje w szafie. Każdy musiał znaleźć sobie miejsce. Zdjęłam stare obrazy i powiesiłam 11 nowych. Jeden z nich znalazł się nawet w łazience i rozświetlił moje kafelki, a inny przyciąga mój wzrok w kuchni gdzie przygotowuję posiłki.
Bardzo podoba mi się teraz moja przestrzeń w mieszkaniu. Te obrazy wprowadziły jakość, której bardzo potrzebowałam.
Dziękuję, że jesteś Danusiu i że tak obficie dzielisz się tym co kochasz…”
Kasia Stambuldzys.
No i czy ja bym dała radę tak pięknie to napisać? Moje dziewczyny zrobiły to lepiej i na dodatek napisały słowa, które ucieszyły moje serce, więc się chwalę, a co…
Pod spodem kilka prac Kasi:
Na warsztatach była jeszcze jedna Kasia – Kasia Kaczmarek. Poznałyśmy się na moim pierwszym vedicu w 2011 roku, potem w następnym roku przyjechała na drugi stopień, a teraz była ze mną już po raz trzeci, z miłości do Starej Szkoły, z sympatii do mnie i dlatego, ze lubi malować w plenerze. Kasia jest malarką, pisarką i twórczynią Sztuki Radości. Można sobie u niej zamówić portret, który jest realistyczny, ale nie do końca. To takie piękne połączenie realizmu z vedicową kreatywnością. Jeden z Kasi rysunków – ulubiony motyw jabłkowy:
Ten warsztat był wyjątkowy pod każdym względem. Sprawiła to obecność niezwykłych kobiet. Ich wrażliwość, uważność i otwartość sprawiły, że zadziało się wiele fantastycznych rzeczy. Wyczuwałyśmy swoje potrzeby. Każda z nas jest inna. Jednak w tej inności znajdowałyśmy jedność. A oto plony naszych działań:
Wieczorami bawiliśmy się grając w Dixit w klimatycznej piwniczce. Mieliśmy też ognisko przy rozgwieżdżonym niebie. Teraz czekamy na następne spotkanie. Niżej piwnica w Starej Szkole. Miejsce towarzyskich wieczornych spotkań.