Z głową w chmurach
Chmury zachwycały mnie od zawsze. Lubiłam, lubię i będę lubiła patrzeć w chmury. Myślę, że nie jestem jakimś wyjątkiem. Przypomina mi się wiersz Tuwima – „Dyzio marzyciel”. Wiersz jest taki, że co wrażliwsze dusze wciąga w marzenia. Nie pamiętam w której to było klasie, ale jakoś tak na początku szkoły podstawowej uczyliśmy się go na pamięć. Po kolei każdy z nas wychodził na środek klasy i recytował. Jedna z tych recytacji była tak sugestywna, a rozmarzony chłopak, wpatrzony w sufit, tak się wczuł w rolę, że został Dyziem. Tak, tak, przez całą podstawówkę mówiliśmy do Marka Dyzio, nawet pani Łepkowska od fizyki znała ksywki chłopaków i siedząc na podwiniętych kolanach, oczywiście na krześle, opierając się łokciami, oczywiście o biurko, wysuwając do przodu głowę, mówiła – Dyzio, do tablicy! Był też Sisi, Mysza, Pipa, Wołek, Śmietana… Jeśli ktoś pamięta jakieś inne z naszej klasy przezwiska, niech napisze…
Wróćmy jednak do Dyzia. Nie wiem jak teraz, ale wtedy chmurki na niebie lubił bardzo i słychać to było w jego rozmarzonym dziecięcym głosiku. Tak na marginesie, gdy po latach zobaczyłam Dyzia na Naszej Klasie, nie poznałam. Z pięknego pulchnego chłopca wyrósł poważny, szczupły mężczyzna. Ożenił się z naszą wspólną koleżanką z klasy, która z pięknej szczupłej dziewczyny wyrosła na uśmiechniętą pulchną kobietę. Jak ten czas nas zmienia… A wiersz został wciąż taki sam:
Położył się Dyzio na łące,
Przygląda się niebu błękitnemu
I marzy:
„Jaka szkoda, że te obłoczki płynące
Nie są z waniliowego kremu…
A te różowe –
Że to nie lody malinowe…
A te złociste, pierzaste –
Że to nie stosy ciastek…
I szkoda, że całe niebo
Nie jest z tortu czekoladowego…
Jaki piękny byłby wtedy świat!
Leżałbym sobie, jak leżę,
Na tej murawie świeżej,
Wyciągnąłbym tylko rękę
I jadł… i jadł… i jadł…”
O! Gdy teraz przeczytałam ten wierszyk widzę, że Dyzio i Marek marzyli bardziej o słodyczach, a nie o chmurach. No tak, w tamtych czasach nie było za dużo tortów, ciastek czy lodów i tylko w świątecznych paczkach widzieliśmy czekolady. Dzisiaj wszelkiego rodzaju słodkości każde dziecko ma na wyciągnięcie ręki, a marzy o innych rzeczach. Tylko czy dzieci mają jeszcze o czym marzyć? Rzeczami materialnymi są obsypywane i raczej nie mają jednego wymarzonego misia, czy lalki, ale całe półki i pudła. Nie wiem co jest lepsze… Muszę o tym pomyśleć.
Wróćmy jednak do chmur. Gdy niedawno byłam na wycieczce krajoznawczej chmury na niebie przyciągnęły moją uwagę do tego stopnia, że zaczęłam cytować wykuty w siódmej klasie fragment „Pana Tadeusza”. Dużo pamiętałam, ale nie do końca, więc teraz sobie przeczytam, przypomnę i znów zapamiętam, żeby powtarzać pewnym głosem:
U nas dość głowę podnieść: ileż to widoków!
Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków!
Bo każda chmura inna: na przykład jesienna
Pełznie jak żółw leniwa, ulewą brzemienna
I z nieba aż do ziemi spuszcza długie smugi
Jak rozwite warkocze, to są deszczu strugi;
Chmura z gradem jak balon szybko z wiatrem leci,
Krągła, ciemnobłękitna, w środku żółto świeci,
Szum wielki słychać wkoło. Nawet te codzienne,
Patrzcie Państwo, te białe chmurki, jak odmienne!
Zrazu jak stada dzikich gęsi lub łabędzi,
A z tyłu wiatr jak sokół do kupy je pędzi;
Ściskają się, grubieją, rosną, nowe dziwy!
Dostają krzywych karków, rozpuszczają grzywy,
Wysuwają nóg rzędy i po niebios sklepie
Przelatują jak tabun rumaków po stepie:
Wszystkie białe jak srebro, zmieszały się – nagle
Z ich karków rosną maszty, z grzyw szerokie żagle,
Tabun zmienia się w okręt i wspaniale płynie
Cicho, z wolna, po niebios błękitnej równinie
Pewnie, że lubię też błękitne niebo, ale na dłuższą metę nudne jest. Tak naprawdę to nawet latem, gdy się opalam, wolę jak słonko, co i raz, chmurka przykryje na chwilę, żeby wytchnienie od żaru dać. Lubię jak wiatr owieje gorącą skórę i lubię patrzeć jak wędrują chmury. Tak wiele rzeczy można wtedy na niebie zobaczyć.
Kiedy siedziałam w samolocie przy oknie też nie mogłam oderwać oczu od widoków. Zapisałam wtedy wiele kartek piejąc z zachwytu, a tam przecież tylko chmury były, ale zmieniały się ciągle i na dodatek oglądałam je odwrotnie. Chyba zajrzę do tych zapisków i zobaczę czy to się nadaje do publikacji. Tak, napiszę, zilustruję i zrobię wpis o chmurach. A dzisiejszy o czym jest?