Hellinger pukał do mnie…
Najpierw przeczytałam „Porządki miłości,” potem przypomniałam sobie, że gdzieś wśród moich niezliczonych książek jest jeszcze jakaś… Tak -„Miłość szczęśliwa” – kupiłam ją parę lat temu, zaczęłam czytać i odłożyłam na półkę ze stwierdzeniem, że nudna i że nie interesuje mnie, bo ja już mam miłość szczęśliwą. Dlaczego ją kupiłam? Nie wiem dokładnie, ale chyba pod wpływem udziału w maleńkim ustawieniu, gdzie byłam reprezentantką matki mojej koleżanki. Nie miałam pojęcia co się dzieje i co robię. Miałam tylko stanąć za nią obok kolegi, który reprezentował jej dawno zmarłego ojca. Ona zawsze myślała, że jest sierotą, nawet w szkole tak o niej mówiono. Nigdy nie poczuła, że ma ojca.
Było to na warsztatach u Basi Antonowicz i było to dla mnie dziwne przeżycie… Stanęłam za wspomnianą koleżanką, obok wspomnianego kolegi i staliśmy tak dobrą chwilę, gdy zobaczyłam, że kolega kładzie jej na ramieniu dłoń. Poczułam, że ja też muszę, więc położyłam swoją dłoń na jej ramieniu i wszyscy byliśmy świadkami tego jak ona się wyprostowała, jak weszła w nią jakaś nowa siła. Poczuła, że stoją za nią oboje rodzice i dają jej siłę oraz świadomość tego, że ona jest z nich obojga. Po tym ćwiczeniu długo płakała, a jak się uspokoiła opowiedziała jak dużo to zmieniło w jej świadomości. Nie czuła się już sierotą, bo uświadomiła sobie, że przecież ma ojca.
Potem byłam na innych warsztatach, gdzie zostałam wybrana żeby reprezentować siedmioletnią dziewczynkę. Nie muszę chyba pisać jak bardzo byłam zdziwiona, że nie matkę uczestniczki, a jej córkę, a potem jak zdziwienie urosło, bo poczułam się jakbym faktycznie miała te siedem lat. Dostałam focha, uciekłam do kąta, i nie miałam ochoty z nikim gadać, bo czułam się tak, jakbym była nikomu niepotrzebna. – Boże, skąd to się wzięło? Jakim cudem? Wtedy jeszcze nie wiedziałam, bo nie były to warsztaty z ustawieniami, nie było informacji. To była tylko taka próbka, ale główna uczestniczka powiedziała, że jej córka tak się właśnie zachowuje ostatnio, no i teraz już ona wie dlaczego… W patchworkowej rodzinie, gdzie są dzieci moje, twoje i nasze, nie jest łatwo. To ustawienie coś tam wyjaśniło. Teraz już wiem, że trochę uporządkowało.
To było jakiś czas temu, a w tym roku na corocznym babskim obozie Hellinger zawitał w postaci filmowego zapisu ustawień. Tak oglądałyśmy sobie nudno wyglądające scenki, na których pozornie nic się nie działo. Jednak miało to swoja moc. Wciągało lub odpychało, jak kogo. Jedna z oglądających popłakała się i uciekła… Ja trwałam jak zahipnotyzowana i zaczęło do mnie wiele docierać… Po powrocie kupiłam 'Porządki miłości”i już wstęp mnie oświecił. Potem dosłownie połknęłam wiedzę z tej niby niegdyś nudnej, znalezionej na półce „Miłości szczęśliwej.”
Zadziwiające jak to jest z nami. Do wszystkiego musimy być gotowi, gdy nie ma gotowości buntujemy się, nudzimy, obrażamy na tych co by nam coś przyspieszyć chcieli.
Hellinger „pukał” do mnie już dawno. Niedawno mu „otworzyłam”. Dopiero teraz jestem gotowa, żeby go przyjąć. Czytam, oglądam ustawienia i robię wielkie oczy. Ta wiedza pracuje we mnie, porządkuje, tłumaczy, uświadamia…Najważniejsze jednak jest to, że wzrosło we mnie docenianie i wiele rzeczy zaczęłam sobie układać, chociaż niegdyś zdawało mi się, że mam poukładane…