Jaka emerytura???
Przeczytałam dzisiaj artykuł pt: „Emerytury nie będzie”. Czy się zdziwiłam? Nie do końca, bo pierwszy raz usłyszałam takie zdanie w 2006 roku na kursie masażu lomi, oczywiście w kuluarach, a nie na zajęciach. Rozmawialiśmy sobie o rejestrowaniu działalności masażystów. Większość była zdania, że to się nie opłaca, a nawet nie da rady, bo koszty przekroczą dochód. Na co ja naiwnie wykrzyknęłam: „Trzeba płacić ZUS, bo przecież trzeba zbierać na emeryturę”. Wtedy kolega W. spojrzał na mnie z politowaniem i rzekł: „Danusia, emerytury nie będzie, jak chcesz mieć kasę na starość to sama się musisz o to zatroszczyć. Jeśli masz pieniądze inwestuj, ale nie w ZUS”. Nie uwierzyłam. Nie pozwoliły mi na to pozostałości komunistycznego myślenia.
Minęło kilka lat i cóż… Dostałam z ZUS-u pismo z informacją o przewidywanej wysokości mojej emerytury. Przetarłam oczy ze zdziwienia, policzyłam zera, ale nic się nie zmieniało i to nie była fatamorgana. Na urzędowym piśmie pisało jak wół 200 zł. Od tego czasu żyję ze świadomością, że zostałam, w majestacie prawa, po prostu okradziona… 23 lata prowadziłam działalność gospodarczą i osobiście odprowadzałam i nadal odprowadzam do ZUS-u bardzo dużą, jak na moje obroty składkę. Wiem też ile kosztuje pracodawcę utrzymanie pracownika, bo swego czasu też zatrudniałam. Legalne zatrudnienie pracownika w małej firmie po prostu ją rujnuje. Gdy koszty wzrosły do ponad 70%, gdy mój realny dochód był wysokości kuroniówki, a ja z przepracowania zaczęłam chorować, dałam spokój, zamknęłam działalność i zlikwidowałam firmę.
Przekwalifikowałam się na masażystkę i fajnie było, bo robiłam kilka masaży w miesiącu i miałam taki sam dochód jak ten, kiedy prowadziłam firmę, a ile mniej na głowie. Zregenerowałam się, odżyłam i co? Znowu zarejestrowałam działalność, bo mam pomysły, bo mam plany, bo mam w sobie jakąś głupią uczciwość… Tylko wobec kogo??? Wobec państwa, które nie pozwala ludziom pracować i robi wszystko żeby było bezrobocie, żeby trzeba było pracować na czarno? Wobec państwa, które zwyczajnie zrobiło nas w konia? „Gdzie są nasze pieniądze? W jaką wpadły dziurę”pytam za dziennikarzem, który napisał artykuł pod tym tytułem. Gdzieś go mam, wyrwałam z jakiejś gazety i schowałam nie wiedząc jeszcze wtedy, jak bardzo to jest prawdziwe. Dziennikarz ten policzył, że gdybyśmy płacili składkę emerytalną do banku na jakiś średni procent, to na starość moglibyśmy żyć z odsetek, a kapitał by został dla dzieci w spadku. Chociaż, banki i procenty, od tamtej pory też się zmieniły…
Wspomniany na początku artykuł jest tutaj. Przeczytałam, pokiwałam głową, bo w końcu przecież wiem to od wielu lat. Dobrze, że oprócz mnie też ktoś to widzi, ale co z tego wynika?