Rekonesans – Ir. #3
10 lipca
Wcześnie rano wstałam czując się cudownie wyspana i pełna energii. Delektowałam się słońcem i śpiewem ptaków w ogrodzie.
Po śniadaniu pojechałyśmy niedaleko, nad ocean. Ot, taki pierwszy rekonesans. Chodziłyśmy boso po plaży…
Byłyśmy też w górach i w sposób niezamierzony trafiliśmy na podnóże góry Knocknarea ok. 400 m n. p. m. Oczywiście ruszyłyśmy pod górę, która wyglądała jak cycek z brodawką. Podejście z początku było łagodne, potem coraz bardziej strome i nie spodziewałyśmy się, że to tak daleko, ale weszłyśmy na szczyt i podziwiałyśmy widoki obchodząc dookoła „brodawkę”, która jest zasypanym kamieniami grobowcem bogini i królowej Comack o wdzięcznym imieniu Medhbh. Czułyśmy jak mówią wieki. Energia tych kamieni była wyczuwalna. Przy grobowcu było miejsce ze specyficznie ułożonych kamieni. Justa zobaczyła, że jest to palenisko nad którym przygotowywano posiłki, a wielki płaski kamień wydał się nam miejscem składania ofiar. Do domu wróciłyśmy podekscytowane i zadowolone. A na tym kamieniu zrobiłam sobie zdjęcie.