Strona główna»W życiu

To i owo

Dawno nie pisałam…To jest pierwsza taka długa przerwa. Byłam w dziwnym czasie i przestrzeni, gdzieś bardzo głęboko w sobie zanurzyłam się, zapadłam. Opanowała mnie niechęć uzewnętrzniania, niemoc, zamyślenie nienadające się do tego, żeby się nim dzielić z kimkolwiek. Kolejny etap w życiu… Myślałam, że takie etapy mam już dawno za sobą, że zmiany się dokonały…

Okazuje się, że wędrówka przez życie zawsze jest w stanie zaskoczyć. Że nigdy nie ma zawsze dobrze. To nie paradoks, a prawda. A prawda jest taka, że zawsze jest coś do zrobienia, że nie można powiedzieć już zrobiłam, bo wciąż idę i napotykam na drodze, a to rowy do przeskoczenia, a to góry do sforsowania. Zawsze coś. To doskonalenie. Przynajmniej tak się o tym mówi w pewnych kręgach.

Cóż, jestem chyba jak cebula, co wiele ma warstw i jak tylko jednej się pozbędę, to następna uwiera. Czy doskonalenie polega na tym, żeby mieć coraz trudniej? Czyli im trudniej tym lepiej? Staję się chwilami sarkastyczna, a nawet wkurzona. Zastanawiam się jak to jest z tymi chorobami. O! Masz chory żołądek? – Pewnie nie możesz życia strawić, albo kogoś… Zawaliło ci zatoki? – Na pewno się na kogoś irytujesz… Ciekawe na kogo? Wątroba cię boli? – Pewnie się złościsz? Kamienie w woreczku żółciowym? – To zadawnione urazy. Nerki? To lęk…. I tak dalej i tak dalej. Jakże łatwo, znając trochę psychosomatykę wyciągać wnioski. Chorujesz? To znaczy masz problemy ze sobą, ze swoim życiem. Masz niedobre emocje i to one powodują twoje choroby. Wiele książek napisano na ten temat. Takie „diagnozy” brzmią nie raz jak oskarżenia, przynajmniej w uszach chorego.

Nie ma przypadków – mówią jedni. „Czas i przypadek rządzą wszystkim” – mówią inni. Och! Im więcej dociekam, im więcej czytam czy słucham, tym więcej niepewności we mnie, bo w co wierzyć, gdy teorie sobie przeczą? W co wierzyć, gdy praktyka zaprzecza teoriom?

Serca słuchaj – powie ktoś. -Serce jest zdradliwe – powie ktoś inny.

Gdy zaczęłam zgłębiać prawa wszechświata i zastanawiać się nad życiem trafiłam na naukę Huny. To było przy okazji masażu Lomi Lomi Nui. Jedna z podstawowych zasad brzmi: Wszystko co wysyłasz, wraca do ciebie zwielokrotnione. Wysyłają więc Hawajczycy same błogosławieństwa. Być może dobrze im się wiedzie i szczęśliwi są. Nie wiem, nie byłam tam, nie czułam tego, ale słyszałam, czytałam… A jaka jest prawda?

Uwierzyłam nie raz w nie jedną rzecz, bo była przekonująca. Trafiała do serca, albo do rozumu. Potem, czasami po latach okazywała się nic niewarta. Znowu pomyłka. Nie! Stop, to nie pomyłki – to doświadczenia, to nauka, to mnie ma doskonalić. Nieźle się doskonaliłam przez te ponad pięćdziesiąt lat życia. Powinnam być mądra, stateczna, pewna siebie, zdrowa i bogata, a nie jestem. Czyli nauka poszła w las? Co dały te teorie i wprowadzanie ich w życie? Co dały te praktyki? Nie tylko moje zresztą, ale wielu ludzi, którzy się rozwijają w taki czy inny sposób, którzy poświęcają dużo czasu na to, żeby wiedzieć, żeby się doskonalić, żeby pomagać innym, gdy tym czasem sami sobie pomóc nie potrafią? Na razie zostawiam te pytania..

Dzisiaj na FB zobaczyłam zdjęcie… Chyba mnie pocieszyło…

statek

 

15.05.2017
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus