
Było pięknie – Ir.#7
13 lipca byłyśmy na wycieczce całodziennej. Najpierw zatrzymałyśmy się w miasteczku Donegall. Pochodziłyśmy po ulicach podziwiając piękną zabudowę i wspaniałe wystawy sklepów. Potem poszłyśmy zwiedzać Donegall Castle. Zamek był częściowo zrujnowany, a częściowo w dobrym stanie. Wszystko z kamieni. Dookoła był kamienny mur z takąż basztą, przez którą weszłyśmy na dziedziniec. Dostałyśmy zafoliowaną kartkę z informacjami o tym zamku i obeszłyśmy wszystko tak, jakby z przewodnikiem. Imponująca była sala główna z pięknym stołem i rzeźbionymi krzesłami.
Zaszłyśmy jeszcze do pobliskiego kościoła, a potem ruszyłyśmy dalej autostradą. Zatrzymałyśmy się w punkcie widokowym, obok nas zaparkował jakiś mężczyzna. Oczywiście wysiadając pozdrowił nas i zagadnął. Zachęcił nas do zjechania z autostrady na drogę wzdłuż oceanu. Widoki na autostradzie były piękne, ale nad oceanem nie mogłyśmy powstrzymać okrzyków zachwytu. Szczególnie jak dojechałyśmy do Coast Drive, gdzie ujrzałyśmy „dream house”. Dom marzeń stał na górce, gdzie podjechałyśmy żwirową drogą tak ostro aż Justyna opony paliła. Dom cudny, z kamienia pięknie ogrodzony, nowiutki i na sprzedaż. Dom przytulony do góry, a widoki z okien na ocean. Fantastyczny za jedyne 450 000 euro.
Z żalem ruszyłyśmy dalej. Dojechałyśmy do końca drogi, a za barierką najpiękniejszy widok jaki się nam do tej pory trafił. W dole zatoka Malin Beg. Żółty piach, lazur wody, okolony od lądu skałami, a nad tym irlandzkie dynamiczne niebo. Zeszłyśmy w dół 11 pięter i znalazłyśmy się w jednym z najpiękniejszych miejsc w jakich byłam. Zatoka zaciszna. Wspaniały piasek, spokojna czysta woda i chroniąca to złotawa ściana skał. Jakże cudownie byłoby tu plażować. Niestety za zimno było, żeby spełnić to pragnienie. Mogłyśmy tylko stać, chodzić i podziwiać. Skały okalające zatokę przecudnej były urody i naprawdę lśniły jakimś prześwitującym złotym blaskiem. Przywiozłam sobie kawałeczek tej niezwykłej skały. Ciężko było opuszczać to miejsce, ale pomału zaczęłyśmy wspinać się po 198 stromych schodkach.
Teraz kierunek na klify Sliewe Leagune. Podjechałyśmy spory kawałek i zatrzymał nas szlaban. Dalej poszłyśmy więc pieszo drogą wąską, asfaltową, ale bardzo urokliwą ze względu na otoczenie.
Na końcu tej drogi były widoki zapierające dech w piersi, więc zdjęcie wstawiam.