
Białe walce
„Białe walce” to książka, którą się teraz delektuję. Codziennie po obiedzie kilka kartek. A to co najpiękniejsze na głos czytam. Kupiłam ją kilka dni temu na ełckim Salonie Kobiet, kiedy to Mistrz był jedynym w tym roku gościem. Trzeba przyznać, że jest nietuzinkowy. Zrobił wrażenie niewątpliwie na wszystkich. Swoim gawędziarstwem, śpiewem, galanterią, na nowo się wpisał do mojego panteonu gwiazd. Do tego jest szalenie bezpośredni i odważny w swoich wypowiedziach. Taki też jest w swoich książkach. Kupiłam dwie, ale dziś o „Białych walcach”.
Bohaterami są starzy ludzie przebywający w sanatorium. Mogłoby to być nudne i banalne, ale nie jest. Wręcz przeciwnie polubiłam czterech panów z jedną panią i z przyjemnością przysłuchuję się o czym myślą i rozmawiają. Tak naprawdę to książka jest o przemijaniu, o czasie, gdy ma się tego przemijania mocną świadomość. Dzisiaj zachwycił mnie poetycki ciąg myśli pani Stanisławy:
„Pani Stasia (…) podeszła do lustra i wilgotnym wacikiem jęła ścierać namalowane węgielkiem brwi. – Nie będą mi dziś potrzebne – wyszeptała. Miała już 97 lat i chyba nie do końca uwierzyła, że ciągle żyje. – Cała pokryta jestem babim latem – pomyślała z rozbawieniem. – Jestem, a już mnie nie ma. Do windy co dzień wsiada mój cień, a wysiadają pozory. Męczy mnie to udawanie. Bo przecież – podobna do deszczu – z każdym dniem spadam po kropelce i wsiąkam w ziemię. Jutro znowu dzień, który jawę miesza ze snem.”
Ta książka to jeden wielki smaczek niby normalnych, ale podszytych drugim dnem błyskotliwych rozmów. Czytając ją mam wrażenie, że podsłuchuję towarzystwo i że chętnie bym się przysiadła, gdybym tylko dostała zaproszenie. Mistrz Serafin w swoim widzeniu dzisiejszego świata jest chwilami dosadny i kontrowersyjny a do tego błyszczy poczuciem humoru. Wspaniała, mądra książka pełna refleksji nad światem i życiem. W środku oprócz wspaniałej treści bezcenny wpis.