Strona główna»W życiu

Czasami jest mi smutno

Łzy kapią niechciane. Skąd są? Gdzie jest ich źródło? Patrzę na świat, przyglądam się ludziom. Czasami dopuszczam do siebie wiadomości. Ktoś mówi co w polityce. Widzę jaka jest sytuacja… Wolałabym nie wiedzieć…

Czy to tak trudno być w zgodzie ze światem? Czy to tak trudno szanować Ziemię i drugiego człowieka? Kto niszczy piękno? Kto zatruwa jedzenie? Kto i dlaczego zaśmieca lasy? Kto i dlaczego utrudnia nam życie głupimi przepisami? Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę to nie ma wolności.

Rolnik, który hoduje byki nie może mieć swojej własnej wołowiny… Nie chciało mi się wierzyć, gdy się o tym dowiedziałam. Musi chyba ukryć cielaka jak za niemieckiej okupacji. Ludzie, którzy mają ogródki nie mogą legalnie odsprzedać tej odrobiny, która im zbywa. Jacyś 'esesmani” ganiają staruszki, które chcą sprzedać pęczek marchewki czy pietruszki na rynku. Policjanci zamiast chronić obywateli, chowają się i czatują, żeby ukarać nieszkodliwego przechodnia. Tu chcę przytoczyć przykład.

Jakiś czas temu moja znajoma opowiadała mi ze łzami w oczach co jej się przytrafiło. Poszła z córką do banku na Piłsudskiego, potem miały coś do załatwienia po drugiej stronie ulicy. Rozejrzały się, nic nie jechało, więc przeszły. Wszyscy tak chodzą… Nie wiadomo skąd wyskoczył policjant. – Dowodziki proszę – zawołał bardzo zadowolony. Udało mu się, złapał dwie spokojne, nikomu nie zagrażające kobiety, miał więc powód do dumy. – Mandaciki po 50 zł. Przeszłyście w niedozwolonym miejscu. Kobiety próbowały zmiękczyć serce policjanta obiecując, że nigdy już tak nie przejdą, powiedziały mu, że obie są bezrobotne i 100 zł to dla nich bardzo dużo. Gdy tak rozmawiali, zauważył je syn i nie namyślając się długo podszedł zobaczyć co się stało. – Dowodzik proszę – odezwał się z kolei do niego dzielny policjant. – Ale ja chciałem tylko zapytać co się stało, to moja mama i siostra. – 50 złotych mandacik – odparł niewzruszony stróż prawa. Nie było dyskusji. Przecież on czaił się tam po to, żeby zarobić. Trzy mandaty dla jednej rodziny, na dodatek bezrobotnej. Ale sukces! Znajoma była załamana. Żal mi jej było i wkurzyłam się okropnie. – Po co zapłaciłaś? – Dziwiłam się. Byłam pełna buntu przeciwko takiej „sprawiedliwości”.

Trochę później dowiedziałam się, że dzielni mundurowi często tam czatują. Klientka mi opowiedziała jak przechodziła tamtędy z banku do kantoru i tylko hałda śniegu ją uratowała. Zatrzymała się bowiem na chwilę żeby ją przekroczyć, a pan władza wyrwał się za wcześnie i zauważyła go. Odwróciła się więc na pięcie i nie dała się złapać.

Bywam czasami w Nowym Jorku, bo tam mieszka mój syn. Mam więc pewne porównanie. Tomek nauczył mnie przechodzić na czerwonym świetle. Wyszkolona w Polsce nie mogłam z początku tego pojąć. Wiadomo czerwone – stoisz, zielone – idziesz, nawet jeśli to jest środek nocy i pusto kompletnie. Okazało się, że w normalnych krajach, gdzie policjant jest po to, żeby chronić obywatela i reagować tylko na zagrożenie można przejść na czerwonym świetle, można przejść nie po pasach jeśli nic nie jedzie i jeśli to nikomu nie zagraża. Pieszy ocenia sytuację i tyle. Nie krepują go idiotyzmy.

Nie chcę już przytaczać przykładów, gdy dzielni chłopcy radarowcy nic nie robią z piratami drogowymi, z chuliganami, z awanturnikami, bo ich dzielność ogranicza się do sytuacji, gdy mają przed sobą kogoś słabszego, kogo mogą wykorzystać. Przykre to ale prawdziwe.

Urzędnicy – następny temat. W USA, w Anglii, w Czechach są po to żeby pomagać. W Polsce są po to, żeby utrudniać. Gąszcz niezrozumiałych przepisów obowiązuje wszystkich. Do tego brak życzliwości i traktowanie człowieka jak petenta. Jak w tym się połapać, jak się z tym pogodzić? Pewnie, że są od tej reguły wyjątki. Gdy rejestrowałam działalność, obsługiwały mnie dwie cudne kobietki. Pamiętałam, że kiedyś trzeba było wypełniać jakieś druki, przygotowałam się na pisanie… a one do mnie, że wszystko zrobią w komputerze i ja tylko podpisać mam. Byłam zachwycona.

Trzy lata później mój mąż chciał zarejestrować działalność. – Żaden problem – mówię – idź tam i tam, a dwie fajne babki wszystko ci załatwią. Niestety, nie wiem co się z nimi stało, bo zamiast nich była jakaś stara baba, która odsyłała go trzy razy zanim wręczyła mu druki do wypełnienia. W domu wypełnił to wszystko na komputerze w systemie, wydrukował i zaniósł. Wspomniana wielka urzędniczka z łaski wklepała to do swego komputera. Ja bym zapytała co się stało z tymi dwiema kompetentnymi kobietami i skąd się wziął ten nieuk, ale mój mąż za kulturalny jest żeby zapytać i tylko po cichu się wkurzał, bo zmarnował przez nią dużo czasu.

ZUS – zmora przedsiębiorców. Chyba najwyższe stawki na świecie, z których dla nas nie ma żadnego pożytku. Człowiek sam tworzy sobie miejsce pracy i zamiast spokojnie pracować i płacić podatki jest okradany przez tego molocha. Gdyby nie te duże obciążenia działalności by kwitły i nie byłoby bezrobocia, a tak… Jest jak jest, a nie jest dobrze. Bo jak pojedynczy rzemieślnik na przykład może być traktowany w tym względzie tak samo jak fabryka? Jak może płacić taka dużą stawkę przy małym obrocie? Przecież działalność jednoosobowa powinna mieć fory inaczej się nie utrzyma.

W Polsce kwota wolna od podatku to marne 3000 zł! Tym czasem, na przykład w Estonii to równowartość 10 000 zł. Moim zdanie kwota wolna od podatku powinna stanowić wysokość skromnego utrzymania…

Może ktoś chce wybudować na swojej działce jakiś nietypowy dom. Na przykład marzy mu się kopuła, albo dom z gliny i słomy, bo zdrowy, ekologiczny i ciekawy. Urzędnicy pozwolą? A skąd! Wszystkie domy maja być podobne… Trzeba szukać jakiejś furtki omijającej przepisy. I tak jest ze wszystkim. Polak zawsze musi kombinować, tylko dlaczego musi? Ja bym chciała czuć się wolna, ja bym chciała podejmować własne decyzje w kwestii mojej ziemi. Zabraniają wyciąć drzewo na podwórku, ale wycinają lasy i robią śmietniska. Tak się stało koło Prostek i ktoś na to pozwolił, bo ktoś miał z tego zysk.

Co się dzieje i dlaczego? Wspomniałam tylko o kilku rzeczach, a przecież można by o tym pisać i pisać, ale tak naprawdę przecież większość z nas wie. Tylko co można zrobić z tą wiedzą? Ignorować? Zapomnieć?

26.04.2015
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus