Strona główna»W życiu

Ograniczenia, a właściwie coś o dzieciach

Chodzę sobie czasami, jak mnie mąż wyciągnie, po nowoczesnym osiedlu. Kamienny krąg wysokich budynków przytłacza mnie. Pragnę przestrzeni. Dzisiaj uświadomiłam sobie dlaczego. Otóż urodziłam się i wychowywałam jako wolne dziecko. Odkąd pamiętam mogłam sobie chodzić gdzie chciałam, po podwórku, po ulicy, po polach, po lesie. Do szkoły poszłam jako siedmiolatka i nikt mnie do niej nie prowadzał. Razem z innymi dziećmi oddawałam się grupowym zabawom w berka, chowanego, zbijaka. Graliśmy w klasy, w gumę. Skakaliśmy na skakankach, robiliśmy akrobacje na trzepaku. Zimą oblężone były wszystkie górki. Szaleliśmy na sankach, jeździliśmy na łyżwach lub butach na zamarzniętym stawku. Niestety mam bardzo mało zdjęć z tego okresu. Pod spodem moje ulubione, ale tu jestem jeszcze malutka…

07 Danusia

Podobnie było z moimi dziećmi. Chłopcy sami chodzili do szkoły, bawili się w opuszczonym sadzie, w wykopach przed blokiem, jeździli rowerami po całym osiedlu. Wszyscy mieli jakieś tam obowiązki, ale nikt nikogo ciągle nie pilnował. Tomek chodził po zakupy do pobliskiego sklepu chyba już w wieku lat pięciu…

Nie wiem kiedy wszystko zaczęło się zmieniać. Którejś zimy zauważyłam, że jakoś cicho jest na dworze i dzieci wcale nie ma na śniegu. Gdzie są dzieci? W domach, siedzą przed telewizorami albo komputerami… Są prowadzane, pilnowane i chuchane. Mają mnóstwo zabawek i nie wiedzą czym się bawić… A bawić im się można w ściśle oznaczonych, ogrodzonych miejscach. Właśnie podczas wspomnianego spaceru przyjrzałam się miejscom zabaw dla dzieci.

WP_20150307_052

Plac zabaw dla dzieci chyba z dwóch co najmniej bloków – ogrodzony, mikroskopijny, monitorowany, cokolwiek to znaczy…

WP_20150307_053

 

To dla bezpieczeństwa? Co się stało? Dlaczego teraz wszyscy tak się boją o dzieci? Dlaczego o nas rodzice się nie bali? Dlaczego ja się nie bałam o swoje dzieci? Po prostu szły na dwór i wracały jak były głodne. Nikt im nie wyznaczał miejsca gdzie mają się bawić. Nikt im nie zabraniał grać w piłkę przed blokiem. Teraz wisi zakaz. To gdzie te dzieci mogą grać? Dlaczego chodziliśmy do szkoły sami, a teraz trzeba dzieci prowadzać? Świat zwariował.

Widziałam jak dzieci rządzą rodzicami, jak ich straszą, jak się nie słuchają. Teraz dziecko, które dostanie klapsa może się poskarżyć nauczycielom czy nawet policji. Kiedyś łobuz dostał i od nauczyciela i od rodzica. Rozumiem, że trzeba chronić dzieci z rodzin patologicznych, że trzeba piętnować przemoc, ale te nowoczesne obyczaje postawiły świat na głowie. Wszystko jest jakoś przegięte w drugą stronę. Gdzie jest rozsądek i równowaga?

Kocham dzieci i chciałabym żeby wszystkie były szczęśliwe. Tylko czy mogą być szczęśliwe i zdrowe w takich warunkach? Co się dzieje? Gdy chodziłam do szkoły nie znałam żadnego ciężko chorego dziecka. nikt z moich znajomych nie miał raka, alergii czy cukrzycy. Czasami kogoś rozbolał brzuch od niedojrzałych jabłek albo się przeziębił i to wszystko. Teraz nie ma dnia żebym się nie dowiedziała, że jakieś dziecko jest ciężko chore. W telewizji pokazują chore na raka niemowlęta… Zgroza.

Myślę, że biologicznie słabe matki rodzą biologicznie słabe dzieci. Powszechna chemizacja życia i smog elektromagnetyczny to główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Zamiast zapewnić dzieciom dużo ruchu na świeżym powietrzu, daje im się od małego komputery, telefony i inne elektroniczne zabawki. Zamiast karmić dzieci w sposób naturalny i zdrowy matki fundują dzieciom przetworzone, konserwowane jedzenie. Wklepują w ich ciałka kremy z filtrami, wycierają pupy chusteczkami z benzyną. Zamiast czytać im książki sadzają je przed telewizorem. No i te tak zwane bezstresowe wychowanie… Czyli brak wychowania… Głupota to, nic więcej. Świat jaki zafundowali dzieciom dorośli nie jest dla nich dobry. Żeby nie było tak całkiem bee, to dodam, że są jeszcze mądre matki i fajne dzieci i miło się na nie patrzy.

Pod spodem widać, że dzieci są szczęśliwe głównie na powietrzu. Latem nago i bez filtrów.

1 - 209

Zimą na śniegu…

1 - 120

W wiosenne roztopy w kaloszach… Nie było takiej pogody żeby dzieci nie bawiły się na dworze. Zimą najlepsza zabawa była na górce. Wracały zmarznięte, zaczerwienione, w mokrych rękawiczkach, zadowolone, do ciepłego domu.

1 - 2032 - 249

 

 

 

12.04.2015
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus