Strona główna»W kuchni, W życiu

Dawanie i branie

Poranek w mojej kuchni jest piękny, bo okna wschodnie mam i słoneczko upiększa mi ten czas. Gotuję zupkę śniadaniową, pomału z uwagą, żeby według przemian pięciu była… To taka moja poranna medytacja.
No, ale coś jest inaczej… Coś śmierdzi…

Bynajmniej nie zupa, bo zupka pachnie obłędnie prawdziwym cynamonem…
Ach, na stole stoją dwa gliniaczki, a w gliniaczkach… Kiszonka, daje równo, dziś pierwszy dzień, ciekawe co z tego wyjdzie…
Myśli wokół kiszonki poprowadziły mnie do przeszłości, ale najpierw o kiszonce.
Przyjechała do mnie moja przyjaciółka Małgosia z prezentami oczywiście, bo Małgosia lubi dawać. Między innymi był słoik z czymś, co mi dziwnie wyglądało i dziwnie pachniało. Było to Kim-Chi. Jej tata to robi.
Spróbowałam i od pierwszego wejrzenia nie zachwyciłam się, ale że lubię poznawać nowe smaki, a jeszcze bardziej lubię, gdy są zdrowe to podziękowałam wylewnie i schowałam do lodówki. Poza tym wiem, że jak ktoś coś z serca daje to trzeba z serca przyjąć… I tu właśnie przypomniała mi się historia, która mnie tego nauczyła na całe życie.

Gdy jeszcze mieszkałam w bloku, było u nas dziecko sąsiada z dołu i dałam mu czekoladę, bo miałam, a deficyt wtedy był i czekolady w sklepach ani śladu.
Jakie było moje zdziwienie, a nawet ściśnięcie w sercu, gdy chłopczyk po chwili wrócił i ze łzami w oczach powiedział, że tata kazał mu czekoladę oddać.
Nie zrozumiałam działania taty, ale dziecka było mi żal ogromnie i do tego odczułam przykrość, że nie przyjął mojego daru i dziecku nie pozwolił. Wtedy naprawdę mnie zatkało, stałam jak wryta w drzwiach i nie wiedziałam co zrobić.

Drugi raz też była czekolada. Sąsiadka siedziała z moimi dziećmi i chciałam jej do podziękowań wylewnych załącznik dać w postaci rzeczonej czekolady.
Nie chciała wziąć za Chiny Ludowe.
Nie, nie trzeba, nie, nie…
Zapytałam ją wtedy, czy lubi dawać, a wiem, że lubiła, bo co i rusz dostawałam od niej, a to bułeczki, a to kawałek ciasta, które namiętnie piekła.
Odparła, że tak, że lubi dawać.
– Ja też lubię – odrzekłam – więc dlaczego chcesz mnie pozbawić tej przyjemności poprzez swoją odmowę?
No i wzięła, bo nie miała wyjścia.

Od tamtej pory wiem jak smakuje odmowa przyjęcia czegoś, co ktoś z serca daje,
więc nie odmawiam. Niech inni też mają przyjemność z dawania. Tym bardziej, że pamiętam słowa Jezusa, że „więcej jest radości z dawania aniżeli z brania.”
Wiem jaką mam radość gdy mogę coś komuś dać.

A wracając do kiszonki, to gdy Małgosia wyjechała zaczęłam kiszonkę oswajać. Pomału, po troszeczku, codziennie coraz więcej i z coraz większym smakiem, aż rozsmakowałam się w tym bardzo, bardzo.
A jak dowiedziałam się o wielkiej zdrowotności tegoż żarełka to jeszcze, jeszcze bardziej.
Zapragnęłam jej okrutnie jak się skończyła.

Wczoraj El usunął przerośniętą rzodkiewkę z ogrodu, ale niektóre rzodkiewki były zadziwiająco dobre choć wielkie. Od razu o kiszonce pomyślałam, że zrobię, a co?
Znalazłam różne przepisy na Kim – Chi, ale trochę dziwnych składników było, a to ryby, a to algi. Nic z tego nie miałam. Ja chcę tylko ukisić rzodkiewkę…
Dzwonię więc do Małgosi i ona mi z kajecika swego taty przepis podyktowała. Przepis bardziej możliwy.
Brakowało mi tylko kapusty pekińskiej.
Skąd wziąć? Niedziela wieczór jest.

I wtedy telefon od sąsiada ze wsi.
– Danka, chcesz kapusty pekińskiej? – Chcę, och jak bardzo chcę, ucieszyłam się.

A na zdjęciu ogród tegoż sąsiada, a bardziej jego żony, która dwa razy mnie zaszczyciła piwoniami z różowego krzaka. Sąsiad ma poglądy starodawne, bo uważa, że po sąsiedzku to trzeba sobie pomagać za darmo i dawać jak ktoś coś potrzebuje, a nawet jak nie potrzebuje… Daje więc, a jak potem tego obdarowywanego o coś poprosił, a obdarowywany pieniędzy za drobiazg zażądał, oj to złość była i żal wielki, że „ja mu tak z serca za darmo tyle rzeczy dałem, a on mi nie chce….”

Ano nie chce i takie prawo też ma, bo ludzie różni są i różnie się liczą. Obdarowywany nie jest staroświecki, tylko współcześnie komercyjny, do tego więcej ma radości z brania aniżeli z dawania. I tu akceptacja obu typów się kłania. A może jednak takiej niewdzięczności nie trzeba akceptować, co? Jak myślisz?

 

16.07.2019
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus