Strona główna»Gdzieś tam

Gdzieś tam na rubieżach

Bywam tam co roku, na rubieżach wschodniej polski, w pięknych, dzikich miejscach. Tego lata – Jenorajście nad Jeziorem Gaładuś – to był mój cel.  Niestety, pierwszy raz miałam dylemat – i chciało się i nie. Chciałam, bo jadę zawsze z wielką przyjemnością i chęcią, żeby spotkać się z moimi, widzianymi raz w roku, koleżankami, z którymi tworzymy wyjątkowy „babski obóz”. Nie chciałam, bo w tym roku pierwszy raz nie wyjeżdżałam z blokowego mieszkania, tylko z własnej działki, na której rozkwitał mój pierwszy w życiu ogród. Czułam się tak, jakbym miała zostawić niemowlę.

Na moim Zielonym Wzgórzu czuję się lepiej niż na wakacjach. Mój ogród daje mi tyle radości, że mam się czym dzielić. Jednak „babski obóz” też jest wyjątkowy. – Kilka kobiet z daleka i z bliska jedzie, żeby się spotkać i pobyć ze sobą dwa tygodnie. Bez specjalnego planu, po prostu po to, żeby być. Już na jesieni Basia szuka odpowiedniego domu do wynajęcia, wpłacamy zaliczkę i czekamy na początek lipca… Uściski, okrzyki radości zaczynają nasze wspólne bycie. Swoboda i możliwość bycia sobą i ze sobą są bezcenne. Bez oceniania, bez krytyki, robimy co chcemy.

Były obozy pod znakiem czytania mądrych książek, oraz rebirthingu, gdy regularnie kładłyśmy się na trawie i oddychałyśmy świeżym powietrzem, odzyskując kontakt ze sobą i swoim ciałem. W deszczowe dni grałyśmy w Dixit i skrable z zapamiętaniem chrupiąc orzeszki. Długie spacery, wycieczki rowerowe, kąpiele w czystym jeziorze, rozmowy, wspólne posiłki na powietrzu, prosto i smacznie. Obowiązkowe dania – poziomkowiec i ogórki małosolne Kasi są wyczekiwaną tradycją. Do tego kasine warzywa z ogródka, bo Kasia jest cudną ogrodniczką, która nie tylko dzieli się plonami swego ogrodu, ale też jest moją ogrodową nauczycielką. To dzięki niej mam trzydzieści sześć krzaków pomidorów, bakłażany, cukinie, papryki i wiele innych pięknych warzyw. Dostałam sadzonki z instrukcją i rosną jak szalone i cieszą jak nic innego. Dziękuję Kasiu :)

Każda z kobiet jest wyjątkowa i cenna, każda ma jakiś dar, którym się dzieli. Razem tworzymy jedyną w swoim rodzaju grupę. Z każdą uwielbiam rozmawiać i milczeć. Tak sobie leżeć obok siebie i po prostu być. O każdej mogłabym napisać oddzielny post, ale to może kiedyś… Zapytam czy mogę. A jak było w tym roku?

Ćwiczyłyśmy. Ania pokazała nam jak uwalniać napięcie z bioder poprzez trzęsiawkę, więc się trzęsłyśmy. Och, ona by pewnie o tym bardziej fachowo powiedziała, a ja tylko tyle. Spacery były wyjątkowo owocne, bo przy drodze rosły wielkie czereśniowe drzewa i mogłyśmy do woli delektować się dzikimi czereśniami.

WP_20160628_008

Kupowałyśmy jajka od szczęśliwych kurek, sery od Litwinki. Zrobiłyśmy zakupy w Sejnach, w sklepie z litewskimi, tradycyjnymi wyrobami. Kwas chlebowy z beczki – pycha. W ogóle nie wiem czemu ludzie piją coca colę, gdy mają coś takiego wybornego i zdrowego jak kwas chlebowy. Chleb wileński, oryginalne wędzone twarogi, ciekawa wędlina…. O i jeszcze obiad w restauracji koło litewskiego konsulatu… Takiego pysznego barszczyku, to chyba nigdy nie piłam, a do tego kartacze, litewskie bliny i soczewiaki, i niebo w gębie. Tylko rybką Ania nie była zachwycona, ale tylko ona ją jadła.

Pierwszy tydzień był super pod każdym względem, a w drugim padało i chwilami było naprawdę zimno. Ale nic to, nasza nieposkromiona natura kazała nam pływać w deszczu. Tylko jak? Ano wymyśliłyśmy, że skoro pada, to nie ma sensu się ubierać, ani nawet brać ręcznika. Poszłyśmy do jeziora gęsiego, jak nas pan Bóg stworzył i przeżyłyśmy jeszcze jedno cudne doświadczenie, które pozostanie na zawsze w mojej pamięci. Najpierw zimny deszcz na nagiej skórze, potem powolne zanurzenie i płynę, i czuję, i pomału rozgrzewa się moje ciało, a przed oczami spektakl niesamowity – spadający deszcz wciąż malował przepiękny obraz pełen kręgów i skaczących, iskrzących się krzyżyków. Złączenie wody z wodą i kobieca energia… Elektryzujące przeżycie…

Spacery po bezludnych ścieżkach zachwycały… Fotografie są tylko namiastką tego dzikiego piękna. Widok z tarasu:

WP_20160706_001

Widok z pobliskiej drogi:

WP_20160706_028

Prawdziwe łąki pełne różnorodnych kwiatów:

WP_20160628_013

 

 

 

W

 

13.07.2016
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus