Moje Zielone Wzgórze
„Ania z Zielonego Wzgórza”to moja najukochańsza książka. Czytałam ją wiele razy, w różnych okresach życia. Uwielbiałam Zielone Wzgórze i marzyłam o nim. Oczywiście nigdy nie pojechałam na Wyspę Księcia Edwarda, ale marzenie o Zielonym Wzgórzu w pewien sposób się spełniło. Gdy mój mąż zapytał jak nazwiemy naszą górkę, nie musiałam się zastanawiać. Oczywiście Zielone Wzgórze, bo jakżeby inaczej! Niedaleko nas jest Leszczynowa Górka, jest Pani Struga, widać nie tylko my mamy literackie inklinacje.
Na moim Zielonym Wzgórzu jest zielono i żółto.
Maleńkie, świeżo posadzone owocowe drzewka zaczynają kwitnąć biało i różowo. Na przykład Sabina…
W północno-wschodniej części jest mały lasek. Drzewka zastane i dosadzone przez nas… Pod sosną wkopaliśmy grzybnie kani, bo mi się zachciało żeby rosły te wielkie grzyby, którymi się zachwycałam w dzieciństwie i które moja babcia piekła na płycie kuchennej.
Zawsze zachwycam się widokami, dlatego, ze ładne i dlatego, że zdrowo jest się zachwycać.
To jest mój ulubiony punkt widokowy. Piękny… Bez względu na porę roku czy pogodę. Wychodzę na drogę, ide kawałek przez pole i już… Mogę stać i piać z zachwytu.
Całe pola złotego mniszka też cieszą oczy.
Te żółcienie i zieloności wybuchły w ciągu ostatnich dni. Wcześniej było też było pięknie, ale inaczej. Dla porównania zdjęcie z kwietnia:
Czyż to niebo nie jest niesamowite?
Jakże piękna jest Ziemia, jakże jest hojna i cierpliwa i jak rzadko jej za to dziękujemy…