Noce. Dawno temu… #2
Czasami o czymś piszę i coś obiecuję. Mówię, że potem, że kiedyś, a potem i kiedyś nie przychodzi nigdy. Zmieniają się sytuacje, okoliczności, zaczynam myśleć, że to nie ma znaczenia, albo, że lepiej tego nie mówić, nie pokazywać. Tym razem spełnię od razu swoją obiecankę. Nie wiem czy komuś coś to da, czy w czymś pomoże. Mam jednak nadzieję, że tak. Wiem, że każdy czasami ma w swoim życiu noc. Czasami jest to choroba, czasami ciężka praca, zdrada, rozwód… Różne są powody depresji. Często to nawet nie jest depresja, ale obniżony nastrój. Jednak, gdy taki nastrój trwa długo zazwyczaj kończy się depresją. Jak sobie radzić, co robić, gdzie szukać pomocy? Mam w planie cykl artykułów na ten temat.
Najpierw jednak o moich nocach. Było to dawno temu, pod wierszami są daty z 2002 roku. Życie mi wtedy dało w kość dość mocno i organizm nie wytrzymał. Bezsenność stała się moją niechcianą towarzyszką.
Sen – nie chce przyjść
Moja nieprzyjaciółka – noc
Otacza mnie swymi ramionami
Wzdrygam się nie śpię
Wołam – przyjdź śnie
Ucałuj mnie uspokój
Uwolnij mnie od niej
Przybliż mi dzień
Pomóż…
Co nam zazwyczaj nie pozwala zasnąć? Czy rzeczywiście to, co się przydarzyło? Kiedyś tak myślałam. Teraz wiem, że ktoś inny w takiej samej sytuacji spałby spokojnie. Nie sytuacja bowiem jest istotna, a to jak na nią reagujemy. To, co o niej myślimy.
Kłębowisko myśli złych
uciekająca równowaga
to wszystko nie pozwala
– zasnąć mi
Noc jak zwykle sen wykradła
powietrze gęste od łez
strach stuka do drzwi
– smutno mi
Tęsknota omotała serce
mózgowe zwoje drżą
niepewność wiąże ręce
– ciężko mi
a ty śpisz…
tak, tak ma być
W dzień zazwyczaj coś trzeba robić, bo dzieci, bo praca. Obowiązki trzymają nas w pionie. Do czasu zresztą. Jednak, gdy przychodzi noc, życie wydaje się jeszcze ciemniejsze. Nikt na nas nie patrzy, jesteśmy sami ze sobą i swoim depresyjnym nastrojem. Znajduje to odzwierciedlenie w kolejnym wierszu:
Dopadła mnie noc
zerwała z twarzy maskę
kazała pokazać rozpacz i bezsilność
karze mnie samotnością
smaga bólem niespełnionych marzeń
pozbawia płonnych nadziei
Nie mogę walczyć z nocą
bo ona jest we mnie
a ja nie mam już siły walczyć ze sobą
Ja – rozdarta beznadzieją noc
zabita przez niemoc
patrzę w okno a tam
też taka jak ja – noc
W sytuacji gdy cierpimy, gdy coś nam nie wychodzi, a przepracowane ciało odmawia posłuszeństwa widzimy inaczej, bo przez pryzmat bólu. Przestajemy widzieć dobre strony naszego życia, a cała uwaga skupia się na negatywach. Dowodem na to jest następny wiersz:
W nocy jest mi najbardziej smutno
bo w nocy nikogo nie mam
Noc nie jest moją przyjaciółką
nie umiem z nią rozmawiać
Jest po prostu smutna i zimna
A ja potrzebuję miłości i zrozumienia
pragnę współczucia i silnego ramienia
Chcę być bezpieczna i spokojna
I choć raz chciałabym być dumna.
Pierwsza część pokazuje stan ducha, a druga jego pragnienie. Tyle, że w takim stanie ducha tęsknota wydaje się niespełniona.
Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że energia podąża za uwagą… Gdyby wyjaśnił, że nie można karmić rozpaczy, może szybciej zrozumiałabym co zrobić, żeby nie czuć się samotnie wśród ludzi. Niestety pierwszy raz usłyszałam mądre słowa dopiero cztery lata później. Dopiero wtedy zaczęłam pracować ze swymi myślami. Jednak wśród nocnych wierszy były też takie mniej czarne, na przykład ten:
Czy przyjdzie sen jak ukojenie
jak letniego wiatru tchnienie
czy zabierze mnie daleko
i ukoi me nadzieje?
Zaczarować sen niech jest
niech zakwitnie lila bez
Wonie wiosny niechaj niosą
szklistość łez
W tym wierszu widać przebłysk nadziei, że może być inaczej, lepiej, że można coś zaczarować, że wiosna przyjdzie, a wiosna to odrodzenie przecież. Więc jakieś światełko w tunelu czasami widziałam.
W 2003 roku napisałam:
Noc, powieki drżą
obsypane piaskiem snu.
Nie, nie chcę spać,
nie chcę tracić czasu.
Jest jeszcze wiele
do zrobienia,
do zapisania,
do przemyślenia.
Noc, powieki ciążą
obsypane piaskiem snu…
Trochę inny klimat, ale to jeszcze nie było odrodzenie, jeszcze nie przyszły te wielkie zmiany w moim życiu. Na to będzie czas później.