Piękna pełnia i kamertony u Róży
Wczoraj to było… Księżyc okrągły z aureolą światła nad Maleczewem. W Ełku mandalowa otoczka mu znikła i był już tylko okrągły. O działaniu księżyca i jego mocy pisać nie będę, bo pełno jest tego typu informacji. Napiszę tylko, że w pełni wszystko przybiera na sile, wszystko mocniej się czuje i przeżywa. Może dlatego wczorajszy koncert kamertonowy pozostawił we mnie niezatarte wspomnienie.
To był mój drugi raz w Maleczewie u Róży. W Maleczewie u Róży – jak to pięknie brzmi i zupełnie bajkowo. Tak, właśnie tak się czuję, gdy tam jestem, jak w innym świecie, czyli jak w bajce. Wielki dom w polu stoi, a w nim mieszkają wyjątkowe kobiety. Żyją trochę inaczej niż większość zagonionych ludzi. Na parapetach stoją słoje z jabłkami zalanymi specjalną wodą – będzie ocet jabłkowy. Kolejny już, bo w karafce na stole stoi woda z octem, pyszna i zdrowa. Spróbowałam ciasta z buraków i wspaniałych ciastek lawendowych. Były tak pyszne, że zjadłabym wszystkie, gdybym mogła… Na szczęście Róża mi dała obłędnie pachnącą lawendę, a przepis obiecała… Zamiast karniszy nad oknami gałęzie drzew, a na nich zioła się suszą. Wielki pokój migocze ognikami wielu świec…
Przyjechałam tu na koncert z moją koleżanką Kudłatką – cudną dziewczyną, która „przypadkowo” zapowiedziała się z wizytą w dniu koncertu, w pełni księżyca. Poprzedni koncert był w nowiu… Też był piękny i był dla mnie wtedy nowością, a przynajmniej grająca na kamertonach Sylwia Nadgrodkiewicz. Teraz przywitałam ją jak znajomą, która zabiera nas na chwilę w swój niezwykły świat kamertonów ze szczyptą dźwięku mis i niebiańsko brzmiących dzwonków. Myślę, że ta wspólna podróż będzie trwać.
Kamertony – dziwne instrumenty podobne do widelców, każdy ma swoje wibracje i coś z czymś robi. Sylwia wie co i z talentem to wykorzystuje dla dobra innych ludzi. Wczoraj dla nas, dla tych kilkunastu osób, które się zebrały u Róży, ale z pasją koncertuje też w wielu miejscach świata. Prowadzi też terapie indywidualne. Mamy szczęście, ze zawitała w nasze strony. Więcej o sobie niech powie sama. Posłuchaj tutaj.
Kamertony niby są tylko instrumentami, albo stroikami, ale mam wrażenie, że mają wielkie oddziaływanie na ludzi. Nie mówię już tylko o tym, że działają uzdrawiająco, bo to oczywiste, ale też pojawiają się w życiu ludzi nieprzypadkowo.
Wczoraj Sylwia zwróciła uwagę na kamerton o wibracjach wątroby. Mówiła, ze zazwyczaj go nie używa. Na przeciwko Sylwii leżała moja koleżanka, która miała kłopoty z wątrobą… a jak się tu znalazła? Jeszcze parę dni temu nie wiedziała nic o kamertonach.
Zapraszałam ją do siebie i zapraszałam, aż w końcu się zdecydowała – Kochanie, czy masz jutro czas? Mogę się wprosić na kilka chwil ?
– Pewnie, że mam czas, zapraszam serdecznie. O której mam się ciebie spodziewać, mniej więcej…
– Myślę, że ok 18-18.30, to taka moja stała pora.
No i byłyśmy umówione.
Na drugi dzień rano patrzę w kalendarz, a tam zapisany koncert kamertonowy na 18-tą. Zupełnie zapomniałam umawiając się z Kudłatką. Co robić? Dzwonię i pytam czy może ma ochotę na niekonwencjonalne spędzenie czasu w nietypowym miejscu. Moja, otwarta na nowe, koleżanka zgodziła się bez wahania. Pojechałyśmy i obie byłyśmy zadowolone. Ona po oczyszczaniu wątroby, ja przed, bo od dawna mam taki zamiar… No i ten wątrobowy kamerton jak dla nas.
Inny przykład miał miejsce wcześniej. Moja koleżanka Bernadeta ma kamertony i zaproponowała mi sesje kamertonowe. Są to najpiękniejsze chwile dla mnie. Zmartwiłam się jak usłyszałam, że wyjeżdża na dwa tygodnie. – Zostawię ci kamertony, sama sobie pograsz – powiedziała któregoś pięknego dnia. Ucieszyłam się. Bernadeta przed wyjazdem miała wpaść rano, coś jej wypadło i zapomniała. To do niej niepodobne, bo bardzo obowiązkowa i solidna jest. Zadzwoniła, że będzie wieczorem. Wieczorem miałam masaż kobietki, która muzykiem jest. Pomyślałam o kamertonach i o niej. Czyżby zapomnienie Bernadety miało doprowadzić do spotkania obu pań?- Tak, coś w tym jest. Wspomniana klientka zainteresowała się kamertonami. Może to jakaś nowa możliwość przed nią się otworzyła? Czas pokaże.
Wszystko co nas spotyka w życiu po coś jest. Czegoś uczy, coś uświadamia… Nie pytajmy więc – dlaczego coś nas spotkało? Zapytajmy – po co? Niby niewielka różnica, a jednak znacząca. Chyba lubię taki pełny księżyc. Różnie się o nim mówi, ale moim zdaniem pełnia to pełnia, to coś zupełnego, doskonałego, oczekiwanego, bo któż nie chciałby doznać pełni…