Posiedzimy, pomilczymy…
Wokół mnie dużo słów, ciężkich słów, takich, o których niedawno czytałam w „Opowieściach Drzewa życia”. Wspominałam już o tej pięknej książeczce Patrycji Cichy – Szept, niedługo napiszę o niej więcej, ale tym czasem kilka bieżących wrażeń. Na skutek pewnych okoliczności mam w sobie zbyt dużo nie moich słów. Docierają do mnie co najmniej z dwóch stron i powodują, że czuję się przytłoczona, a nawet w pewien sposób rozdarta. Czuję, że cokolwiek powiem może się obrócić przeciwko mnie więc najchętniej bym milczała. Tylko, że to raczej nie rozwiąże sytuacji. Bycie między młotem a kowadłem jest niebezpieczne…
Sprawę trochę przedstawia wspomniana bajka. Pewnie, że nie dosłownie, bo bajki są symboliczne. Nie chce mi się jej przepisywać więc powiem w skrócie, że było sobie wspaniałe, szczęśliwe królestwo. Cud i miód po prostu, ale sielanka nie trwa wiecznie i w tym królestwie znalazł się mag, który przyniósł zło. „Zamiast leczyć wprowadzał choroby, zamiast budować – niszczył, zamiast cieszyć, swoimi słowami wprowadzał smutek. Król nie mógł się na to zgodzić i wygnał maga z królestwa, ale ten w akcie zemsty sprowadził dziesięciu jeszcze gorszych. Swoimi zaklęciami zniszczyli piękny zamek i całe królestwo. Zostały tylko drzewa, które powiedziały mi to, co wszyscy wiedzą, ale co warto sobie od czasu do czasu przypomnieć.
Słowa mają niewyobrażalną moc. Mogą budować i niszczyć. Mogą leczyć, koić ból, przynosić szczęście, ale i zabijać, sprawiać, że giną królestwa, że dusza ucieka w najgłębsze zakamarki swojej jaźni. Powiem wam coś jeszcze: Tak jak jeden zły czarodziej sprowadził wielu innych, jeszcze gorszych od niego, tak nasze jedno, zbyt ostre słowo może w magiczny sposób przerodzić się w sto gorszych. Tylko, że wtedy tracimy nad nimi kontrolę. To my jesteśmy królami i to my decydujemy, jaka opowieść gra w naszym życiu pierwsze skrzypce. Ta, która buduje, czy ta, która niszczy…Opowiadajmy sobie piękne historie, mówmy dobrze, budujmy królestwo swojej duszy i dusz innych, a nie niszczmy. Wbrew pozorom na tym świecie liczy się coś więcej niż konkurencja i walka o swoje… Swoje zdanie, racja, stołek, wygrana, Liczy się coś więcej…
W czwartek byłam na pięknym koncercie. Oderwało mnie to od lawiny ciężkich słów. Zanurzyłam się w słowach Julii Zigansziny, która śpiewała piosenki Anny German. Mówiła i śpiewała po rosyjsku, a ja ze zdumieniem stwierdziłam, że rozumiem…Wzruszałam się, uśmiechałam, śpiewałam i choć przez chwilę byłam w innym świecie. Moje oczy zaszkliły się łzami wielokrotnie, ale najbardziej przy cudnej piosence pt. „Miasto miłości”. Potem, jak chciałam znaleźć te pieśń zobaczyłam, że jest to „Miasto zakochanych”, ale dla mnie pozostanie tak, jak sobie sama zrozumiałam. W refrenie są takie mniej więcej słowa: „Posiedzimy, pomilczymy, pobędziemy ze sobą, aż ustanie żal, aż odpuści gniew.” Powtarzała to wielokrotnie, a ja rozpływałam się wraz z tymi słowami i myślałam – ile par pozostało by w szczęśliwym „razem”, ile przyjaźni by kwitło, gdybyśmy się nie zacietrzewiali w swoim gniewie, żalu i upieraniu się przy jedynie słusznym punkcie widzenia.
Każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny, każdy ma swoją unikatową wartość. Spotykają się ze sobą w różnych okolicznościach, co więcej, sami te okoliczności tworzą. Powstaje relacja, dzielą się swoim zdaniem, doświadczeniem, pomagają sobie, wymieniają poglądy, zaczynają się lubić. Bywa, że wchodzą razem w jakiś projekt i wtedy zaczynają się interesy. I co się dzieje? Powstaje zogniskowana interakcja, której uczestnicy zakładają, że dzięki niej będą mogli zrealizować własne cele. Interakcje tego typu zorientowane są na konkretną sprawę, a strony interakcji występują w jasno określonych rolach. Każdy ma inny punkt widzenia. Wzajemne akcje coraz bardziej nagrzewają atmosferę. Następuje wymiana pocisków słów, są ranni. Jestem na takim polu bitwy, pociski rozpadają się i rykoszetem uderzają we mnie. Boli mnie serce.
A na zdjęciu marnym zresztą, bo wykonanym komórką, Julia Zyganszina i Maksim Mulin. Ona śpiewa, on gra, a ja przez chwilę jestem w mieście miłości.. Może ktoś zna rosyjski lepiej ode mnie i przetłumaczy piosenkę, która wycisnęła łzy z moich oczu? Jest tu
Moje tłumaczenie:
Miasto miłości
Gdzieś na odległej planecie
Istnieje miasto miłości
Gwiazdy specjalnie tam świecą
Niebo jest bardziej niebieskie
Biały piasek nad morzem
Biała cisza i komfort
Ludzie tam się nie kłócą
Ludzie się tam nie spierają
Ludzie po prostu śpiewają
Posiedzimy, pomilczymy
Wszystko się samo rozwiąże
Rozpuści się gniew, odejdzie smutek
Nie trzeba słów, bo podlegamy prawu miłości
Jeżeli widzisz, że dzieje się źle
Krzywdy wybaczaj natychmiast
Złe słowa tracą moc
Rozpływają się w mieście miłości
Szkoda, że nie ma na naszej planecie takiego miasta…