Strona główna»Gdzieś tam

Radość

Do dzisiejszego wpisu miałam kilka tytułów. Inny świat, świat za żelazną bramą, klucz do innego świata, klucz do raju… Rzadko mam taki natłok tytułów, więc pomyślałam, że zamknę oczy, wezmę kilka głębszych oddechów i zobaczę co poczuję. Poczułam radość. To fajne uczucie, więc niech jest dziś najważniejsze.

Uczucie radości jest absolutnie niezbędne żeby żyć. Zalecane jest więc dążenie do radości przez zauważanie rzeczy i zdarzeń, które nam tę radość dają. Ktoś ci zrobił przykrość? Nie przywiązuj się do tego, skieruj swój wzrok w inną stronę, popatrz na coś pięknego, zachwyć się, odczuj radość.

WP_20150720_014

Pisałam już, że przytłacza mnie bruk nowego, „pięknego” osiedla, na którym mieszkam. Kamienne kręgi bloków, brak przestrzeni i zieleni. Naturalne dążenie do równowagi każe mi doświadczyć przestrzeni i zieleni gdzieś indziej. Jadę więc za miasto, podziwiam pola i lasy, kupuję działkę, gdzie mam zamiar się przeprowadzić. To za jakiś czas, a teraz przecież chciałabym wyjść i przejść się po trawie, popatrzeć na kwiaty i rabaty. Z tęsknotą patrzyłam na pobliskie ogródki działkowe… Nie wszystkie jeszcze poległy pod naporem rozbudowujących się osiedli i obwodnic. Są, ale za kutymi bramami, ogrodzone, zamknięte, pociągające. Dwa razy skorzystałam z otwartej bramy i podziwiając ogródki nie zauważyłam jak zostałam uwięziona, bo ktoś bramę zamknął. No, niefajne to było uczucie.

Z jednej strony myślałam, że mogliby się tak nie chronić, nie oddzielać, że co by im ubyło gdybym sobie tam trochę WP_20150730_003pochodziła. Z drugiej strony widzę jak zaśmiecone są ogólnie dostępne zielone miejsca i przestaję się dziwić zamknięciom. Marzyłam jednak, wodząc tęsknym wzrokiem, za biletem wejścia do tej enklawy. I marzenie się spełniło, czyż to nie wystarczający powód do radości i do uwiecznienia tego na blogu? W przedpokoju, na haczyku wisi najbardziej pożądany klucz świata. Klucz do działkowego raju.

Otwieram bramę i wchodzę, bez lęku, z zachwytem, rozglądam się po małej, zielonej wiosce. Zostawiam za sobą brukowane chodniki i wchodzę do zaczarowanego ogrodu. Zdejmuję buty, bo myślę, że po trawiastej drodze najlepiej iść boso. Uziemniam się. Orzeźwiający chłód trawy, błękitne niebo, kolorowe rabaty i wszechobecna zieleń działają kojąco. Spomiędzy tych drzew i krzaków wystają dachy niewielkich domków. Może to nic takiego, ale jak mnie to cieszy. Taki spacer lubię, teraz chce mi się iść i iść.  Patrzę, zachwycam się, i czuje się coraz lepiej. Czyż to nie jest wspaniałe?

Są jeszcze ludzie, którzy kochają ziemię i umieją się z nią obchodzić. A ziemia jest im wdzięczna i rodzi piękno. Rozglądam się i podziwiam jak się tu fajnie urządzili. Żyją w enklawie relaksu i pracy, która daje radość. Mają zdrowe, świeże owoce i warzywa. Dzięki gościnności właścicielki zerwałam z drzewa wiśnie, poczęstowałam się białą porzeczką i rozkoszowałam smakiem malin. Położyłam się, wciągnęłam w płuca świeże powietrze, zapatrzyłam się w baldachim nieba i zieleni poczułam radość całą sobą. A z tej radości rozkwitł piękny kwiat wdzięczności. Czuję wdzięczność dla Boga za bogactwo natury, dla ludzi, którzy w środku miasta stworzyli to miejsce i dla Eli, która dała mi klucz do tego cichego, zielonego świata.

Tak Eli jestem wdzięczna bardzo, bo ona zrozumiała i poczuła moją tęsknotę. Dziękuję, dziękuję, dziękuję…

WP_20150720_009

WP_20150720_012

WP_20150720_018

 

30.07.2015
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus