Rozstania… Porzucenia…
Każdemu z nas zdarzają się rozstania. Tracimy przyjaciół, znajomych, a nawet kochanków czy małżonków, albo rodziców. Niby to zdarza się i jest normalne, ale jak zdarzy się nam, to boli. Zastanawiamy się dlaczego? Co się stało? W czym zawiniliśmy? Bywa, że długo nie możemy pogodzić się ze stratą, że wisi nad nami jak czarna chmura i nie pozwalamy jej odpłynąć z wiatrem.
Ja też doświadczałam rozstań, jak każdy i też ciężko było mi to zaakceptować. Szczególnie trudno jest się pogodzić z porzuceniem. Myślę, że to różnica, bo przy rozstaniu zazwyczaj bierze udział dwie osoby i przeważnie przynajmniej w zarysie wiemy o co biega. Natomiast porzucenie zostawia dużo więcej znaków zapytania i nie daje żadnej możliwości reakcji. Właśnie to ostatnie przydarzyło mi się trzy razy.
Pierwszy raz w zamierzchłej przeszłości rzucił mnie bez wyjaśnienia chłopak, który był moją pierwszą, okazało się, że nie tak znowu wielką miłością. Byłam wtedy bardzo dumna i nigdy nawet nie spróbowałam niczego wyjaśniać. Przeżyłam to, pogodziłam się z tym, a potem dowiedziałam się, że po prostu zakochał się w innej. Dzisiaj, z perspektywy czasu bardzo mu za to dziękuję. Zrobił mi przysługę, a swojej wybrance piekło. Wpadł w alkoholizm i popełnił samobójstwo. A ja spotkałam swojego męża i jestem szczęśliwa. Jak cudnie się stało, że nie poszłam tamtą drogą. Nauczyłam się, że niewiele wiemy w momencie trudnej dla nas sytuacji. Rozstanie bywa bowiem też błogosławieństwem. Otwiera nowe możliwości, a przede wszystkim uczy.
Dwa następne porzucenia sprawiły mi przyjaciółki. Stratę tej pierwszej przeżywałam bardziej. Była dla mnie naprawdę bliska. Zostawiła mnie w trudnym momencie mojego życia, gdy bardzo chorowałam. Druga odeszła, też właściwie bez wyjaśnienia, ale tu mogę się domyślać o co poszło, chociaż tak naprawdę nie było o co.
Wszystkie rozstania przeżywałam intensywnie. Najpierw czułam zdziwienie, niedowierzanie, smutek, żal i w końcu brak. Potem zastanawiałam się, co zrobiłam nie tak, i o co naprawdę chodzi. W domysłach można się zagubić, więc nie polecam. Można pytać, ale co jeśli ktoś nie chce rozmawiać. Nic, trzeba to zostawić i pozwolić odejść. Pewnie, że to nie jest łatwe, bo jeśli jest w naszym życiu człowiek, a potem odchodzi, to zostawia po sobie pustkę. Trzeba jednak pamiętać, że ta pustka prędzej czy później się wypełni.
W momencie takiej pustki dostałam list, a w nim między innymi tekst, który stał się dla mnie…
Opowieścią podnoszącą na duchu:
„W twoim życiu ludzie pojawiają się z jakiegoś powodu, na jakiś czas lub na całe życie. Kiedy zorientujesz się, którą z nich jest dana osoba, będziesz wiedziała co z tym robić.
Każdy jest w twoim życiu z jakiegoś powodu. Dzieje się tak, ponieważ odpowiada to wyrażonej przez ciebie potrzebie. Takie osoby przychodzą, żeby pomagać ci stwarzając trudności; aby zapewnić ci przewodnictwo i wsparcie; pomagać ci fizycznie, emocjonalnie lub duchowo. Mogą się wydawać darem niebios, i są. Są tu z powodu, dla którego ich potrzebujesz.
Następnie, bez żadnego niewłaściwego posunięcia z twojej strony, czy w zupełnie nieodpowiednim momencie, taka osoba powie lub zrobi coś, aby zakończyć tę relację. Czasami taka osoba umiera. Czasami odchodzi. Czasami zachowa się niewłaściwie lub zmusi cię do zajęcia stanowiska. To co musimy zrozumieć to to, że nasza potrzeba została zaspokojona, nasze pragnienie spełnione; ich praca została wykonana. Modlitwa, którą wysyłałaś została wysłuchana i teraz jest czas, by pójść dalej.
Niektórzy ludzie pojawiają się w twoim życiu na jakiś czas, ponieważ przyszła na ciebie kolej, by się dzielić, wzrastać i uczyć się. Przynoszą ci doświadczenie pokoju i sprawiają, że się śmiejesz. Mogą nauczyć cię czegoś, czego nigdy nie robiłaś. Zazwyczaj dają ci nieprawdopodobną ilość radości. Uwierz w to. To jest rzeczywiste. Ale tylko na jakiś czas.
Relacja na całe życie przynosi ci życiowe lekcje; rzeczy, na których musisz budować, aby mieć solidną emocjonalną podstawę. Twoja praca polega na zaakceptowaniu tej lekcji, kochaniu tej osoby oraz na tym, by to czego się nauczyłaś wnosić do wszystkich innych relacji i wszystkich obszarów twojego życia. Mówi się, że miłość jest ślepa, ale przyjaźń jest jasnowidząca.
Dziękuję, że jesteś częścią mojego życia, niezależnie czy jesteś z jakiegoś powodu, na chwilę, czy na całe życie.”
Przeczytałam ten tekst kilka razy i poczułam ulgę, której tak bardzo potrzebowałam. Otrzymałam odpowiedź na moje nieme pytania. Chcę się tym podzielić, bo rozstania, czy porzucenia są na porządku dziennym i dotyczą wielu ludzi. Lepiej się z tym pogodzić niż trwać w zaprzeczeniu i oporze wobec okoliczności, na które nie mamy wpływu.
Życie mija szybciej niż się nam wydaje. Szkoda go na bycie w przeszłości i rozpamiętywanie tego czego nie ma. O wiele lepiej jest zaakceptować fakty, docenić to co było, podziękować i pozwolić odejść. A gdy to już zrobimy Wszechświat otworzy przed nami zupełnie nowe możliwości.