Vedicowa droga
Nie wiem skąd mi się wzięło pragnienie zostania nauczycielem Vedic Art. Może z tego, że nauczanie jest we mnie? W końcu przez wiele lat uczyłam zawodu dziewczyny i dobrze się w tym czułam? A może to pragnienie powstało jeszcze wcześniej? Wtedy, gdy ustawiałam w rzędzie swoje lalki i dawałam im wykłady pouczającym głosikiem? W każdym razie wyjeżdżając ze Śpiglówki postanowiłam kontynuować swoją vedicową drogę. Więc, gdzie na drugi stopień? Wiedziałam, że chcę poznać jeszcze innych nauczycieli. Padło na Magdalenkę Marcinkowską. Jak ją poznałam?
Potrzebowałam prezentu na wesele. Namalowałam więc obraz z myślą o młodej parze ( ten na górze wpisu), ale chciałam coś jeszcze do niego dołożyć. Zaczęłam szukać w internecie i nie wiem jakim sposobem trafiłam na anioły Magdalenki. Zamówiłam Lolę i Lolka, a gdy „przyfrunęły”zakochałam się i poczułam, że one moje są. Powiesiłam je na ścianie, a na prezent zamówiłam następne. Przy okazji zauważyłam, że Magdalenka organizuje warsztaty. Pragnienie poznania tej „matki aniołów” było tak silne, że pojechałam do Sieradza. Może to i nie jest tak daleko, ale pociągiem z przesiadkami zajęło mi 12 godzin. Magdalenka wyjechała po mnie na dworzec. Spędziłam z nią wspaniałe, twórcze dni. Warsztaty odbyły się w wiejskiej świetlicy. Było całkiem inaczej niż u Adriany. W Śpiglówce byliśmy tacy osobni. Każdy brał swoje malowanie i szedł na swoje miejsce. Adriana była raczej powściągliwa i przynajmniej dla mnie mało wylewna. U Magdalenki wszystko było razem. Siedzieliśmy wokół wielkiego stołu i malowaliśmy korzystając ze wszystkiego wspólnie. Wielkie zaangażowanie, dużo rozmów i coraz więcej obrazów, a po zajęciach masaże. Wtedy myślałam, że jest o wiele lepiej niż w Śpiglówce, ale teraz muszę zweryfikować swoje odczucia. Było po prostu inaczej, jednak każdy sposób był taki, jakiego w danej chwili potrzebowałam. U Adriany się rodziłam samotnie, mozolnie i niezbyt łatwo. U Magdalenki byłam już dzieckiem podrośniętym i świetnie się bawiłam. Obie są dla mnie ważne.
Następny krok to kurs nauczycielski. Długo się bujałam nie wiedząc jakiego wybrać nauczyciela. Jeden z nich znany był najbardziej. Wiele razy wchodziłam na jego stronę, oglądałam jego obrazy i filmy. Zbierałam pieniądze, bo nie mały to jest koszt, a jak już właściwie byłam gotowa, to zaczęłam zwlekać. Codziennie El pytał mnie czy już napisałam maila, czy się zapisałam, a ja codziennie odpowiadałam, że jeszcze nie. O ile Adriana i Magdalenka pociągały mnie i podjęłam szybkie decyzje poparte działaniem, o tyle od tego nauczyciela odpychało mnie niemiłosiernie. W końcu uświadomiłam sobie, że nie chcę. I wtedy zadzwoniła do mnie Magdalenka, albo ja do niej, nie pamiętam. W każdym razie zapytałam ją kogo mi może polecić. Rozmowa była bardzo długa. Wtedy dowiedziałam się o konflikcie w szeregach VA. Nawet nie wiem jak to opisać i czy w ogóle pisać. Zaczęło się psuć po śmierci Kurta. Mówiąc krótko, Pierwszy Nauczyciel prowadzący oficjalną stronę VA w Polsce, na której była lista nauczycieli, rozesłał do nich dość kontrowersyjny list, który trzeba było podpisać żeby zostać na tej stronie. Niektórzy nazwali to „lojalką”. Wielu nauczycielom wspomniany list bardzo się nie podobał i nie zamierzali go podpisywać. Nie wiem czy zostali wyrzuceni z oficjalnej listy, czy sami się wypisali, ale doszło do rozłamu i powstała druga strona o Vedic Art z drugą listą nauczycieli: e– vedicart. Stworzyła ją Baszka von Hanff i jest na niej lista wolnych nauczycieli, którzy nie chcieli podpisać owej lojalki twierdząc, że vedic to wolność i że ów list jest nawet niezgodny z prawem, bo między innymi, łamie zasadę ochrony danych osobowych. Dodam, że wielu nauczycieli z drugiej listy pobierało nauki u samego Kurta. Zdecydowałam wtedy, że wolę należeć do tych wolnych nauczycieli, co to żadnych lojalek nie podpisują. Zrozumiałam też swoje zwlekanie. Tam się po prostu źle działo energetycznie i chyba to wyczuwałam. Od Magdalenki dowiedziałam się o Iwonie Mazurek, która sama podjęła decyzję rozstania się z tzw. oficjalną stroną VA. Pojechałam więc do Siedlec i kurs nauczycielski zrobiłam w Akademii Sztuk Kreatywnych.
O kursie nauczycielskim wkrótce, a pod spodem kilka obrazów namalowanych na drugim stopniu VA.
To jeden z moich dziwniejszych obrazów. Szalenie przypadł do gustu Leszkowi i powiesił go sobie przy łóżku. Dla mnie to nurkujący pod wodą ptak, a dla Leszka – Muma- -taka, co się nią dzieci kiedyś straszyło mówiąc, że jak nie będą grzeczne to przyjdzie Muma i je zje. Brr… Aha! I w żadnym razie nie mogę jej sprzedać.
To drzewo równowagi. U Magdalenki polubiłam sznurek. Technicznie to dużo przy nim roboty, ale efekt mi się podoba. Ten obraz wisi nad kanapą w dużym pokoju.
Pod spodem obraz tak dawno oddany, że zapomniany.