Strona główna»W pracowni

Zagadka hydrologiczna

Weekend miałam pracowity. Zebrałyśmy się w siedem dziewczyn na spotkaniu „Pelosiowym”.  Tak pieszczotliwie nazywamy ludzi, którzy zajmują się tą piękną pracą z ciałem. Dwa piękne dni w Słonecznej Piwnicy. Myślę, że wszystkie sporo się nauczyłyśmy.  Chwilę przed warsztatami, gdy poszłam z siostrą żeby przygotować teren odkryłam, że coś mnie zalewa. Nie, nie mnie, a sufity w pracowni. Siostra spojrzała do góry i ze zdziwieniem stwierdziła, że sufit pęka. Przyjrzałyśmy się sprawie bliżej i cóż… Ściany napuchnięte od wody, a w magazynku po prostu grzyb się zrobił. Na szafce kałuża wody i rozwarstwienie.

Wytarłyśmy co się dało, posprzątałyśmy i warsztaty się odbyły. Wydawało nam się, że to sąsiad z góry zalał nas jakiś czas temu. Poszłam do sąsiada, a jego od miesiąca nie ma w domu. Okazało się, że jeździ sobie tirem i bywa tu bardzo rzadko. Nikt nie ma z nim kontaktu. Mąż zakręcił więc wodę do jego mieszkania i myśleliśmy, że pogadamy z nim jak wróci. Niestety późnym wieczorem zaczęło lecieć bardziej, po prosu kapało sobie. Na parterze woda odcięta, więc nie stamtąd. Mąż poszedł piętro wyżej, a nawet na drugie piętro. Ot i zagadka hydrologiczna, wszędzie sucho u nas mokro. Zgłosiliśmy sprawę do administratora. Dwa dni sprawdzania i dyskusji, chodzenia po sąsiadach i nic.

Wczoraj zarządzający nieruchomością sprowadził hydraulika z kamerą termowizyjną, która nic nie dała, bo za bardzo przemoczone ściany są. Potem jakąś kamerkę włożyli w rurę, sprawdzali i nic. Najbardziej leci wieczorem. Myślimy, co to może znaczyć. Proste, rano zalewacz idzie do pracy, wieczorem wraca i robi kąpiele. Sprawdzamy sąsiada z pierwszego piętra. Prosimy żeby nalał wody do swojej pięknej, wielkiej wanny z  podświetleniem. Oj szkoda by było tam kuć te marmury… Wypuścił wodę z wanny i nic, wiec chyba łazienka ocaleje. Na drugim pietrze mieszka kobietka, w łazience sucho ma i absolutnie nie wierzy, że ma coś wspólnego z naszym problemem. Jednak, gdy wypuściła wodę ze swojej wanny u nas zaczęło kapać. Podejrzenie więc padło na nią, a raczej na jej hydraulika, coś puściło najwidoczniej i kapało od miesięcy dopóki ściany nie przesiąkły jak gąbki. Grzyb nie robi się w ciągu kilku dni. Dzisiaj o 15-tej na drugim pietrze znów będą szukać przecieku, a żeby to znaleźć i naprawić, glazurę kuć trzeba będzie. Szkoda mi tej pani, bo w końcu żadna to jej wina, ale nasza tym bardziej nie, a wszyscy mamy przechlapane.

Dlaczego nie widziałam tego wcześniej? A, bo w magazynku pod sufitem półki są i leżą na nich podobrazia. Zasłaniały widok na ścianę i sufit, a na podłodze sucho było. Zresztą jakoś nikt się nie rozglądał po sufitach. Woda robiła swoją krecią robotę, aż się wydało. Chociaż tak naprawdę to sprawa dopiero się wyjaśni, bo a nóż widelec wodny psikus ma całkiem inne źródło? I co z tym fantem zrobić?

08.05.2014
Jeżeli lubisz mój blog, obserwuj profil na Facebooku.

do góry
Komentarze
comments powered by Disqus